„Kurier Warszawki” na początku maja 1928 roku donosił, że wywiadowcy z Urzędu Śledczego dowiedzieli się parę miesięcy wcześniej, iż niejaki Harry Falk trudni się zawodowo handlem kokainą. Dwaj tajniacy zawarli więc z nim znajomość i przedstawiwszy się jako kupcy z kresów, wykazali chęć nabycia większej ilości „koksu”, jak w tych latach nazywano ów narkotyk.

Falk spotkał się z rzekomymi kupcami w cukierni i tam dokonano transakcji. Wywiadowcy wpłacili zadatek 100 zł, otrzymując w zamian 25 gramów kokainy. Wówczas aresztowali Falka i Jerzego Kurkowskiego, który mu towarzyszył. Przeprowadzono rewizję w paru mieszkaniach i schwytano kilku podejrzanych; u niektórych w kieszeniach znaleziono narkotyki. Wszystkich pociągnięto do odpowiedzialności na podstawie ustawy z 1923 roku. Skazani zostali na kary od 2 do 6 miesięcy więzienia.

Wymieniona w notatce prasowej ustawa z 22 czerwca 1923 roku w przedmiocie substancji i przetworów odurzających stanowiła w art. 7, że: „zabrania się sprzedaży do celów spożycia eteru etylowego i jego mieszanin oraz przywozu z zagranicy, przechowywania dla zbycia lub wytwarzania opium, morfiny i innych alkaloidów opium z wyjątkiem kodeiny, kokainy, jak również bezprawnego umożliwienia innym użycia tych środków (…)”. Za przestępstwo to ustawa nakładała karę więzienia od 3 miesięcy do lat 5, z czym można było połączyć grzywnę. Jeżeli winowajca – stanowiła ustawa – ma prawo zajmowania się leczeniem lub zawodem aptekarskim, będzie prócz tego pozbawiony powyższego prawa na czas nie krótszy niż 3 lata lub na zawsze.

Ustawa w jakimś stopniu spełniała swe zadanie, chociaż – co łatwo zauważyć – wyroki oscylowały niemal zawsze wokół najniższego zagrożenia. Może dlatego właśnie handel narkotykami kwitł w najlepsze?

Ustawa nie przestała obowiązywać i pod rządem kodeksu karnego uchwalonego w następnej dekadzie. Jego art. 244 stanowił: „Kto bez upoważnienia udziela innej osobie trucizny odurzającej, podlega karze więzienia do lat 5 lub aresztu”. Sądząc z prasy, właśnie w latach trzydziestych nastąpiło nasilenie narkomanii; do procesów sądowych dochodziło jednak chyba rzadko.

Plagą narkomanii dotknięta była wówczas nie tylko stolica. „Gazeta Warszawska” (1930 nr 30) informowała o szajce kokainistów i morfinistów wykrytej we Lwowie; u pewnego fryzjera znaleziono wówczas transport 46 flakonów morfiny. Sprzedawał jeden zastrzyk za półtora złotego, a więc dość tanio. Pisano o licznych aresztowaniach.

Z kolei „Kurier Warszawski” (1931 nr 278) donosił o procesie wytoczonym przez sąd w Poznaniu doktorowi Gasikowskiemu. Zapisywał on i sprzedawał, i to dość drogo, narkotyki uzależnionym pacjentom. Skazany został na 3 lata więzienia i zakaz praktyki lekarskiej na tyleż lat. Aptekarze oskarżeni o współudział zostali uniewinnieni.

Znacznie surowiej potraktował stołeczny Sąd Okręgowy w 1934 roku członków międzynarodowego gangu handlarzy narkotyków. Hersztowi wymierzono karę 6 lat więzienia, dwóm członkom po 2 lata. W innej sprawie szef grupy handlarzy skazany został na karę 2 lat więzienia i 5 tys. złotych grzywny, a jeden z jej członków – na półtora roku pozbawienia wolności.

Stanisław Milewski

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]