W krajach socjalistycznych czuliśmy się jak na wakacjach – mówił Abu Daoud, mózg zamachu na izraelskich sportowców na olimpiadzie w Monachium w 1972 roku, zwany księciem terrorystów. Daoud, podobnie jak inni międzynarodowi zamachowcy, znalazł w PRL-u bezpieczną przystań.

Tu, pod dyskretną ochroną agentów SB, mogli zregenerować siły, a przede wszystkim – odnowić zapasy. Polska Ludowa służyła dostawą taniej i niezawodnej broni.

Na mapie Warszawy brylował wówczas jeden adres – hotel Victoria. Był on w tamtych czasach ekskluzywnym przybytkiem będącym oznaką luksusu. Tym, którym nie dane było osobiste zetknięcie się z wystawnym światem, oferowano jego namiastkę w słynnych scenach z „Misia” czy „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”. Nic więc dziwnego, że wydarzenia, które rozegrały się tam wieczorem 1 sierpnia 1981 roku, wzięto za kręcone z ukrycia sceny filmowe.

 

W najnowszym wydaniu kwartalnika naszego kwartalnika zabieramy Was za kulisy scen „z życia wziętych”… takich, których nie zobaczycie w żadnym filmie. Odkrywający wszystkie karty tekst pt. „Strzały w Viktorii” przeczytacie w 3. numerze „Detektywa Extra”, dostępnego w kioskach od 25 lipca!

 

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]