Bardziej niż Atenom miano antycznej stolicy płatnego seksu należy się chyba Rzymowi – stolicy największego imperium czasów starożytnych. W okresie największego rozkwitu metropolia ta liczyła ponad dwa miliony mieszkańców i sporą ich część stanowiły prostytutki właśnie. Młode kobiety ściągały do stolicy z najdalszych krańców imperium; jako niewolnice nie miały one wielkiego wyboru: jedynie to zajęcie zapewniało im utrzymanie się na powierzchni życia.

Status prostytutek wybierały nawet niektóre obywatelki Rzymu; by uniknąć małżeństwa i rodzenia dzieci, jako że wymagały tego obowiązujące przepisy – rejestrowały się jako wykonujące ten „fach”, który w Wiecznym Mieście nie uchodził bynajmniej za hańbiący. Przejawiało się to przynajmniej w obyczajowości, bo w sensie prawnym meretrix (prostytutka) określana jako „mulier quae palam corpore quaestum facit” (kobieta, która otwarcie zarabia pieniądze swoim ciałem, co jest chyba pierwszą definicją prawną prostytutki) dotknięta była infamią: m.in. nie mogła zawierać małżeństwa. Dodać tu warto przy okazji, że nawet gdy w 18 roku p.n.e. wydano w Rzymie ustawę mającą na celu podniesienie moralności, zwłaszcza wśród wyższych sfer, tzw. Lex Iulia de maritandis ordinibus, na podstawie której cudzołóstwo miało być karalne, to dla prostytutek, niewolnic i aktorek uczyniono wyjątek – z nimi cudzołożyć było wolno bez żadnych sankcji karnych.

Rozwiązłość seksualna nie była nad Tybrem czymś niezwykłym; przykład szedł z góry, gdyż wyróżniali się w tym względzie niemal wszyscy cesarze.

Żona Klaudiusza, Messalina pobiła wszelkie rekordy; z upodobaniem udawała się co wieczór do domów rozpusty, by zaspokoić nie tylko głód klejnotów, ale i swój niepohamowany apetyt seksualny, była bowiem ponoć pod tym względem niezaspokojona. Nie jest to bynajmniej wymysł plotkarskich historyków, że wygrała pewnej nocy zakład z najbardziej „wydajną” i wytrzymałą zawodniczką spośród profesjonalistek; zdołała oddać się większej niż ona liczbie burdelowych klientów.

Od czasu gdy cesarz Kaligula obłożył prostytutki podatkiem, stały się one żyłą złota dla państwa. Płaciły go prostytutki zarejestrowane, właśnie owe meretrices, o których była mowa wyżej. Niezarejestrowane „cichodajki”, których liczba przekraczała niewątpliwie ową kategorię jawną, uprawiały nierząd nielegalnie. Nie ścigano ich jednak zbyt intensywnie, gdyż rzymska policja – jeśli można użyć w stosunku do niej dzisiejszej nazwy – była bardzo nieliczna i w zasadzie miała inne zadania. Najłatwiej było skontrolować i ściągnąć podatek z domów publicznych; ich właściciele dzielili się zyskiem z państwem, sama zaś prostytutka otrzymywała tylko pewną, niewielką zresztą część „wypracowanej” kwoty.

Rzymianie wyróżniali kategorie prostytutek zależnie od miejsca, w którym uprawiały płatny seks, bądź też używali określeń powstałych drogą różnych skojarzeń; tak było i u nas po wojnie, gdy „gruzinkami” nazywano te, które zaciągały swych klientów w ruiny (gruzy) wyburzonych przez bomby domów, a „lokalówkami” polujące na klientów w kawiarniach.

Bardzo wymowna jest w tym względzie garść przykładów. I tak: „diobolares” – określenie wzięte od dwóch oboli – tyle płacono im za bardziej wyszukaną usługę; „quadrantariae” – najtańsza dziwka, jak powiedzielibyśmy dziś „za grosze”, bo i ta moneta miała znikomą wartość; „blitidae” – od miarki taniego wina, działające w gospodach; „foriae” – odpowiednik naszych „drogówek”, były to zazwyczaj wieśniaczki szukające klientów przejeżdżających drogami; „dorides” – od drzwi, w których pokazywały się półnago wabiąc klientów; „lupae” – od wilka, gdyż wyciem dawały znać przechodniom, że są do wzięcia: (być może od tego źródłosłowu wziął się lupanar i „lupana” – nierządnica).

Filolog klasyczny, znawca literatury rzymskiej, wymieniłby podobnych określeń niewątpliwie znacznie więcej, jako że „putany” (określenie starożytne, używane ostatnio także u nas dzięki kontaktom z Włochami) były częstymi bohaterkami utworów komediowych i satyrycznych. Nie były jednak wyśmiewane, a raczej podziwiane; zwłaszcza te luksusowe i bogate zawsze bardzo przyciągały uwagę literatów, jak chociażby Plauta, w którego komediach hetera z reguły stanowiła jedną z główniejszych postaci.

 

Rzymianie też, chyba jako pierwsi, co powtórzyło się potem w średniowieczu, wydali przepisy określające strój, jakim powinny wyróżniać się prostytutki od rzymskich matron, by nikt nie śmiał zaczepiać tych ostatnich. Meretrices jednak ani myślały stosować się do tego, jako że przepisany ubiór był skromny i mało kobiecy (męskie togi!), natomiast chętnie wyróżniały się z tłumu krzykliwością stroju oraz jego przejrzystością, a także barwą włosów (żółć i czerwień). A więc i w tym zakresie przepisy okazały się nieskuteczne, jak zresztą wszystkie późniejsze paragrafy próbujące regulować sferę prostytucji.

    Stanisław Milewski

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]