ARCHIWALNE WYDANIE

11/2011 (303)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Na początku była ogromna radość i feta, jednak wydarzenia w Zielonej Górze, które miały miejsce na początku października z okazji zdobycia tytułu Mistrza Polski na żużlu przez tamtejszy klub, zakończyły się tragicznie. Kiedy pod nieoznakowany radiowóz wpadł i zginął kibic zwycięskiego klubu, w mieście doszło do zamieszek. Tragiczny wypadek spowodował w fanach żużla nieuzasadnioną agresję skierowaną wobec funkcjonariuszy policji. Kibice zniszczyli kilkanaście radiowozów, powyrywali płyty chodnikowe, wybili szyby w komendzie i poważnie ranili m.in. dwie policjantki. Jedna z nich odniosła obrażenia głowy, było podejrzenie pęknięcia podstawy czaszki i wstrząs mózgu. Druga ma złamaną szczękę (była kopana przez chuliganów). Zatrzymano 9 osób; za napaść na policjanta grozi im nawet do 10 lat więzienia. Do tej pory wydawało się, że agresywni są i mogą być tylko pseudokibice piłki nożnej. Okazuje się jednak, że agresja w kibolach jest bez względu na dyscyplinę sportu jaką się ekscytują. Emocje niesione przez tłum są trudne do opanowania, bowiem tłum za wszelką cenę chce znaleźć winnych, nawet wtedy, gdy jak w Zielonej Górze doszło do nieszczęśliwego wypadku. Tutaj nie możemy już mówić o kibicowaniu, tylko o zwykłym chuligaństwie. Warto zastanowić się nad przyczynami takich zajść, bo przecież – niestety – zdarzają się one niemal w każdym większym mieście. O ile w dużych miastach kibole aktywni są najczęściej z okazji meczy, to w mniejszych miejscowościach kibicowanie „swojej” drużynie staje się niemalże obowiązkiem. Stosunek do miejscowego klubu wyznacza identyfikację lokalną. Pytanie jednak skąd w pseudokibicach tyle agresji? Może zamiast kierować ją w stronę policji, czy fanów wrogiego klubu, sami powinni np. pokopać piłkę, aby w ten sposób rozładować nagromadzone emocje.

Monika Frączak