ARCHIWALNE WYDANIE

12/1996 (120)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Podzielić się miłością. Dzieci niechciane, odrzucone, samotne. Wszystkie pragną miłości i akceptacji. Ale przede wszystkim – rodziny. Normalnej, zwykłej rodziny, nawet jeżeli miałaby to być rodzina „z przysposobienia”. Jednak prawdziwymi szczęściarzami można nazwać tylko zdrowe noworodki, które – o paradoksie! – albo zostaną sierotami naturalnymi, albo wobec których biologiczne matki zrzekną się praw tuż po porodzie. Takie dzieci są „w cenie”, o takich marzą bodaj wszyscy chętni do adopcji. Dużo mniej szczęścia mają już dzieci alkoholiczek, narkomanek, nosicielek wirusa HIV lub po prostu – matek, które porzucają je na przysłowiowej wycieraczce, znikając bez śladu. Jeszcze mniej szans na adopcję mają opuszczone, liczne rodzeństwa- kto chciałby przysposobić troje, czworo jednocześnie? Zupełnymi zaś pechowcami są te, które mają naturalnych rodziców „na papierze”, przypominających sobie o ich istnieniu okazjonalnie, blokując tym samym prawną możliwość adopcji. Sądy bardzo ostrożnie (czasami aż nazbyt!) pozbawiają praw rodzicielskich naturalnych rodziców, a tym samym i dzieci, szans na normalny dom. Z reguły już na zawsze, czyli do osiągnięcia pełnoletności. Dopóki biologiczni rodzice maja nawet tylko częściowe prawa, dziecko przebywa w sierocińcu i nie można oddać go do adopcji.

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska