ARCHIWALNE WYDANIE

12/2012 (316)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Wielki Brat na wielką skalę. Z roku na rok jest ich coraz więcej. Spotkamy je na ulicach, w komunikacji miejskiej, sklepach, przy wejściu do bloku, a nawet prywatnego mieszkania. Kamery monitoringu – bo to o nich mowa – wrosły w naszą codzienność. Miały zapewnić poczucie bezpieczeństwa, a przy okazji być batem na przestępców. – Technologia monitoringu rozwija się szybciej niż zdolność jej regulacji prawnej – stwierdził niedawno pełnomocnik rządu Wielkiej Brytanii ds. monitoringu Andrew Rennison, ostrzegając jednocześnie przed ostrą reakcją opinii publicznej na coraz liczniejsze kamery wysokiej rozdzielczości. – Mamy do czynienia z Wielkim Bratem na wielką skalę. Nowoczesne kamery mają zdolność wychwycenia poszczególnych twarzy z odległości kilkuset metrów. To zresztą niejedyny problem związany z monitoringiem. Zwykły człowiek nie wie, co się dzieje z danymi rejestrowanymi przez wszędobylskie kamery: gdzie i jak długo są przechowywane, kto ma do nich dostęp, w jaki sposób informacje te są kasowane. Małe i mniejsze obiektywy podglądają nas coraz częściej! Często nawet nie mamy tego świadomości, bo w Polsce nie ma przepisów, które obligowałyby do uświadomienia ludziom tego faktu. Rzecznik Praw Obywatelskich i Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych w połowie października br. zaapelowali o pilne uchwalenie ustawy regulującej monitorowanie przestrzeni publicznej kamerami. To trudny temat, bo powszechny monitoring z pewnością przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa, ale z drugiej strony ogranicza naszą prywatność. Jak pogodzić te dwie kwestie? Przed specjalistami prawa duże wyzwanie, nie obędzie się z pewnością bez dyskusji, ale trzeba się zmierzyć z tym problemem. Im szybciej tym lepiej!

Krzysztof Kilijanek