ARCHIWALNE WYDANIE

3/1994 (76)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Tego Bell nie przewidział... Kiedy podczas kolejnych sondaży badających opinię społeczną, ankieterzy zadali pytanie o najbardziej znaczący wynalazek naszej cywilizacji, padały rozmaite odpowiedzi: samolot, kolej, komputer. Najczęściej jednak ankietowani uważali, że największym wynalazkiem naszych dziejów jest - telefon. Trudno powiedzieć, czy jego twórca, Graham Bell, spodziewał się aż takiej kariery swojej "gadającej tubki", po blisko stu dwudziestu latach czołowego miejsca w rankingach na cywilizacyjny przebój myśli technicznej. Bez wątpienia jednak telefon zrewolucjonizował nasz świat i trudno dziś wyobrazić sobie życie bez niego. Brak telefonu w domu - jedna ze specyficznych cech naszego, próbującego wciąż dogonić świat, kraju - to nie tylko dodatkowy koszt w postaci straconego czasu i załatwianych z dużym opóźnieniem ważnych spraw. To przede wszystkim życie bez atrakcji, szare i... prowincjonalne. Ileż bowiem emocjonujących doznań dostarcza korzystanie, na przykład, z seks-telefonu, który przywędrował do nas z Zachodu wraz z pierwszym podmuchem kapitalistycznych uciech. Wykręcamy podany w gazecie numer, słyszymy ciepły, pełen erotyzmu głos i od razu, w dodatku całkowicie bezpiecznie, zaspokajamy swoje potrzeby, w tym głęboką chęć zbliżenia się do świata. Wprawdzie do dziewczyny (lub chłopaka, ponieważ telefoniczne seks-bóstwa dbają także o potrzeby kobiet) zbliżyć się nie możemy, ale od czegóż wyobraźnia! Nieważne, że gdy nadchodzi pod koniec miesiąca niebotyczny rachunek, przerażeni współmałżonkowie lub rodzice dorastających chłopców gnają z oburzeniem do urzędu, narzekając na panujący bałagan i popsute liczniki. My wiemy, że korzystanie z postępu i przyjemność kosztują, a jedno i drugie razem wzięte, kosztuje podwójnie.

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska