ARCHIWALNE WYDANIE

3/1995 (92)

SPIS TREŚCI

od redackji

Wielka wygrana. Żyjemy w takim miejscu i w takich czasach, że na ogół zdobycie czegokolwiek przychodzi nam z największym trudem. Głównie ze względu na brak środków pieniężnych, rzecz jasna. Gdy zaś doskwiera nam niedobór pieniędzy - chętnie karmimy się marzeniami i ułudą. Niejeden z nas liczy przy tym na szczęście, na niebywały fart, który sprawi, że zostaniemy dostrzeżeni, wybrani z anonimowego tłumu i nagrodzeni w wyjątkowo atrakcyjny sposób za sam fakt istnienia na tej ziemi... Nie upadajmy na duchu, wszystko może się zdarzyć. Pomogą w tym grasujący wśród nas spryciarze, którzy opanowali podstawy psychologii, socjologii i marketingu, a ponadto znają podstawowe zasady lawirowania wśród przepisów prawa... Wyobraźmy sobie taką oto, na przykład, sytuację. Pani Kowalska wybiera się po zakupy. Podjeżdża samochodem do dużego, modnego, samoobsługowego sklepu, zostawia auto na parkingu i zajmuje miejsce w długiej kolejce po wózek. Po chwili podchodzi do niej młoda, sympatyczna osoba z plikiem ankiet w garści. Elokwentna dziewczyna przedstawia się jako pracownica zagranicznej firmy X. (oczywiście, nazwa brzmi z angielska) i pyta, czy pani Kowalska nie zechciałaby wziąć udziału w konkursie. Nagroda dla zwycięzcy jest bardzo atrakcyjna: wycieczka do, powiedzmy, Hiszpanii. Pani Kowalska akurat nie ma nic lepszego do roboty, bo kolejka posuwa się wolno. Ponadto lubi podróżować (kto z nas nie lubi?), więc zgadza się. Odpowiada na kilka - zadziwiająco prostych - pytań, między innymi o zawód (atrakcyjny), dochody (spore), markę samochodu (niezłą). Ani się spostrzega, gdy ufnie podaje też swój numer telefonu. Ankieterka notuje skwapliwie, a następnie oddala się czym prędzej, nie pozostawiając "ofierze" czasu na refleksje w rodzaju: na co to komu? co to za konkurs? za co właściwie otrzymuje się nagrodę?

Ewa Kozierkiewicz-Widermańśka