ARCHIWALNE WYDANIE

3/2002 (187)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Między życiem a... wezwaniem. Szokiem dla większości społeczeństwa było ujawnienie przez media pod koniec stycznia br. afery "łowców skór". Dziś już chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby o przerażających praktykach niektórych zwyrodniałych pracowników łódzkiego pogotowia ratunkowego oraz właścicieli przedsiębiorstw pogrzebowych. Trwają przesłuchania w tej sprawie, są już pierwsze aresztowania, rozpatruje się ewentualność ekshumacji zmarłych (zamordowanych?) w ostatnim okresie ludzi. Jak się okazuje, do podobnych zjawisk dochodziło nie tylko w Łodzi. W odpowiedzi na ten zwyrodniały proceder, nie milkną głosy oburzenia uznanych autorytetów moralnych, przedstawicieli najwyższych urzędów, rozmaitych środowisk, w tym także - co zrozumiałe - środowiska lekarskiego. Jednak ujawnienie i nagłośnienie tych haniebnych praktyk to nie tylko prawdziwe trzęsienie ziemi na niezachwianym dotąd gruncie społecznego poczucia bezpieczeństwa. Padają bowiem fundamentalne w tej sytuacji pytania: dlaczego, trwający od ponad dziesięciu lat proceder tak późno ujrzał światło dzienne, i dlaczego organy ścigania dopiero teraz wykazały zainteresowanie, choć o poważnych nieprawidłowościach w tej dziedzinie mówiło się po cichu od dawna. Pragniemy otóż przypomnieć, że "Detektyw" już cztery lata temu pisał dokładnie o tym, co dzisiaj tak bardzo zbulwersowało wszystkich. W Wydaniu Specjalnym "Detektywa" pt. "Uczniowie Hipokratesa" (nr 1 z marca 1998 roku) ukazał się - pod jakże znamienitym tytułem: "Między życiem, a... wezwaniem" - wywiad z właścicielką firmy pogrzebowej. I to właśnie "Detektyw" był jednym z pierwszych, który odważył się przełamać barierę milczenia i opublikować niektóre ze skandalicznych mechanizmów funkcjonujących już wówczas w branży pogrzebowej, w tym m.in. handel "skórami". Niestety, wówczas nikt z tych, którzy powinni, nie zareagował i nie zainteresował się opisanymi przez nas nieprawidłowościami.

Wojciech L. Kwiatkowski