ARCHIWALNE WYDANIE

3/2003 (199)

SPIS TREŚCI

od redakcji

W szponach hazardu. Hazard nie jest wynalazkiem naszych czasów. Z przekazów historycznych wiemy, że już Juliusz Cezar i Marek Antoniusz byli hazardzistami, grającymi w każdej wolnej chwili w kości lub obstawiającymi zakłady podczas walk kogutów. Namiętnym graczem był również Kaligula, który zwykł po każdej przegranej dokonywać aresztowań, egzekucji i konfiskaty dóbr bogatych obywateli. Uwielbiano hazard także i w Polsce - już w szesnastym wieku biskup Maciejewski przestrzegał: "Ażeby się nie mogła znaleźć insza krotochwila, a nie ta ustawiczna, karty"? Kości, karty, konie, ruletka, automaty, gry komputerowe, a nawet niewinny totolotek może niepostrzeżenie zamienić się z niewinnej rozrywki w groźny nałóg. Nałogowy hazardzista bowiem to osoba, która straciła kontrolę nad sobą i nie umie przerwać gry we właściwym momencie. W konsekwencji niepohamowanej żądzy gry doprowadza często siebie do ruiny finansowej, zawodowej, do konfliktów z prawem. Nie bez powodów zatem hazard, jako uzależnienie niechemiczne został uznany przez Światową Organizację Zdrowia za chorobę. Z przeprowadzonych przed trzema laty badań wynika, że np. w Stanach Zjednoczonych problem patologicznego hazardu dotyka około 3,5 miliona dorosłych oraz ok. 1,1 miliona młodych ludzi w wieku dojrzewania. Dowiedziono, że te właśnie osoby generalnie bardziej podatne są na rozmaite uzależnienia - w porównaniu z innymi częściej palą papierosy, eksperymentują z narkotykami i nadużywają alkoholu.

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska