ARCHIWALNE WYDANIE

3/2006 (235)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Prawo Parkinsona. Są sytuacje, które swoją oczywistą bzdurnością porażają jak jad czarnej mamby albo kurara. Sprawa opisana przez naszego czytelnika w liście do redakcji była tak absurdalna, że aż niewiarygodna. Nic dziwnego, że zanim zdecydowałem się ją opisać, postanowiłem sprawdzić, czy nasz respondent nie nagina faktów tak, by świadczyły na jego korzyść. Okazało się jednak, że nasz czytelnik nic nie przesadził. Zaczęło się tak, że Mariusz M. wracał autem z żoną z urlopu do domu – spokojnie, tak jak doradzali w telewizji. Na prostej drodze koło Nowego Dworu Gdańskiego, widząc zmieniające się Światło, niestety przyspieszył na prostej. Znak nakazywał ograniczenie prędkości do 70 km/h, on miał na liczniku znacznie więcej. Po kilku chwilach, zdejmując nogę z gazu, zauważył „oko cyklopa”, czyli obiektyw kamery zawieszonej na specjalnym wysięgniku nad jezdnią. Żona, chlubiąca się dłuższym stażem za kółkiem niż on i całkowicie czystym kontem punktów karnych, zasyczała jadowicie: – No i ze cztery punkty karne masz jak w banku. Nie przejął się tym specjalnie, bo co prawda jeździł szybko, ale we własnym mniemaniu bezpiecznie, stosując wypróbowaną metodę „na zająca”, i nie miał do tej pory zbyt wielu okazji do dyskusji z przedstawicielami drogówki wyposażonymi w tzw. „suszarki”. No cóż, postęp techniczny toruje sobie drogę również do naszej policji, zaś w tym przypadku już sobie utorował, więc okazało się, że żona miała rację... Kiedy zeszła cała opalenizna, a urlop stał się mglistym wspomnieniem, Mariusz M. dostał wezwanie do Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Policji w W., gdzie mieszka. Odstał swoje w kolejce, usiłując przypomnieć sobie wszystkie „zbrodnie”, których mógł się dopuścić za kółkiem, i wreszcie został przyjęty przez starszego sierżanta. Zanim funkcjonariusz otworzył usta, pan Mariusz poczuł, że żal mu tego człowieka. Policjant wstał bowiem zza biurka przywalonego masą papierów z wyrazem twarzy udręczonego w najwyższym stopniu osobnika. No i zaczęło się...

Paweł Kulesza