Miłość wśród agentów - Tadeusz Gromnicki
Przezorny świntuszek - Wojciech Chądzyński
Szalony sanitariusz - Henryk Malanowski
Podpalacz z Kazimierza - Jeremi Kostecki
Polonez w Pakistanie - Olgierd Lubelski
Pułapka z ogłoszenia - Tomasz Kwapich
Kolejka do golenia - Antoni Borowski
Niebezpieczni sąsiedzi - Marcin Braun
Fałszywa żona - Jacek Chudy
Uraz - Małgorzata Brykalska
Rywalki - Alina Barcz
Komputerowy fart - Ewa Kozierkiewicz-Widermańska
Paragraf zero - Andrzej Sarnecki
Zbrodnia w Alcacer - Mirosław Gajda
Biała śmierć atakuje. Przestępczość, aby się tworzyć i rozwijać, musi mieć sprzyjające warunki, odpowiednie podłoże. Wyrasta zatem i kwitnie w tak zwanych środowiskach kryminogennych, wśród marginesu społecznego, wszędzie tam, gdzie rozchwiane są normy etyczne i moralne. Jeszcze do niedawna stanowiło to regułę, od której notowano jedynie nieliczne wyjątki, kiedy to „ktoś z dobrego domu schodził na złą drogę”. Obecnie z przerażeniem śledzimy policyjne kroniki i dziennikarskie relacje, z których wynika, że coraz więcej przestępstw jest dokonywanych przez młodzież, a nawet dzieci, pochodzące z pozornie prawidłowo funkcjonujących rodzin, często o wysokim statusie materialnym i zawodowym. Kilku – i kilkunastolatkowie praktykują nie tylko banalne kradzieże czy wymuszenia pieniędzy bądź cennych rzeczy na kolegach; przedwcześnie i do tego niezwykle brutalnie wchodzą w świat dorosłych poprzez gwałty, szantaże, rozboje, morderstwa. Sztaby specjalistów głowią się nad tym, skąd się to zjawisko bierze i jak mu zapobiec. Tymczasem... Jesteśmy świadkami kryzysu powszechnie przyjętych norm, przewartościowania fundamentalnych kryteriów humanizmu i humanitaryzmu, brutalizacji obyczajów, a co za tym idzie – kryzysu rodziny. Rodzice często dokonują bolesnych rewizji własnego stosunku do świata, w którym wydaje się, ze niepodzielnie zapanowały prawa pięści i pieniądza, kult materializmu i konsumpcji. Usiłują się do tego dostosować i tak są zaprzątnięci walką o byt w naszej codziennej dżungli, że poświęcają coraz mniej czasu, uwagi i troski swoim dzieciom. A dzieci przyglądają się krytycznie, wyciągają niewesołe dla siebie wnioski i popadają w stresy. Buntują się stosownie do swego wieku, ale przeważnie nie mogą liczyć na pomoc w rozładowaniu frustracji. Nawet szkoła zrezygnowała przecież z dotychczasowej działalności wychowawczej, traktuje uczniów obojętnie, przedmiotowo i wszelkie zarzuty odpiera jednym, skandalicznym według mnie argumentem; brak pieniędzy. Ciekawe, czy z powodu braku funduszów zostaną zlikwidowane instytuty pedagogiki na wyższych uczelniach, które w tej sytuacji tracą chyba rację bytu?
Ewa Kozierkiewicz-Widermańska