ARCHIWALNE WYDANIE

4/2014 (332)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Kotlet z Reksia Przez nasz kraj przetoczyła się niedawno fala oburzenia, kiedy jeden z dziennikarzy kontrowersyjnego tygodnika wysłał do polskich schronisk dla zwierząt list z „zaproszeniem do współpracy” – zamierzając skupować zwierzęta na kilogramy (10 zł za młodego psa, 12 zł za kota)! Okazało się, że jest to prowokacja! Na szczęście, nikt nie chciał robić interesu na zwierzętach, a schroniska straszyły mężczyznę prokuraturą. Jednak temat naszych pupili niebezpiecznie wraca. W kwietniu, podobno, ma ruszyć w Warszawie restauracja, serwująca dania z psiego mięsa. Lokal postanowił otworzyć mieszkający w stolicy Wietnamczyk. Szokujące jest to, że do pomysłu zainspirowała go informacja o zamknięciu jednego z podwarszawskich schronisk. Mężczyzna twierdzi, że w polskim prawie istnieje zakaz znęcania się nad zwierzętami, ale nie ma słowa o zabijaniu ich w celach konsumpcyjnych! Miłośnicy zwierząt biją na alarm. Mają świadomość, że choć potrawy z psa czy kota nie są niczym dziwnym w Chinach, Korei czy Wietnamie, to jednak w Europie taki pomysł budzi odrazę. Chociaż w niektórych krajach naszego kontynentu np. w Szwajcarii od czasu do czasu serwuje się „psinę” lub „kocinę”. Azjaci dziwią się, czemu oburzamy się słysząc o takim menu. Ich zdaniem zabicie psa lub kota niczym nie różni się od zabicia krowy czy świni. Byli bardzo niezadowoleni, kiedy w drugiej połowie ubiegłego roku jedna z organizacji obrony praw zwierząt zachęcała ludzi w Chinach do zaprzestania jedzenia psów i kotów. Mieszkańcy północno-wschodniej części Państwa Środka oburzali się, twierdząc, że to część ich tradycji. Obrońcy zwierząt zwracali uwagę, że jest to niezdrowe, bo nie ma pewności, skąd pochodzi czworonóg. Może to chory, bezpański i zabrany prosto z ulicy psiak… Monika Frączak