Porwana narzeczona - Marcin Braun
Śląski zbój Madej - Paweł Markowski
Gigaszwarcownicy - Henryk P. Górski
Lekki zawód - Henryk Wojciechowski
Dziewic... - Mieczysław Staszewski
Nazywał ją "Lalu"... - Olgierd Lubelski
Wizytówka - Wojciech Chądzyński
Argumenty nie do odrzucenia - Magda Wójcik
Towar specjalny - Jacek Chudy
Wyrodek - Jerzy Chociłowski
Jadowity kompot - Zdzisław Surowaniec
Tragiczny weekend - Helena Stanieyko
Czysta robota - Ewa Kozierkieiwcz-Widermańska
Prawo własności - Tomasz Kwapich
Swastyka nad Watykanem - Stanisław K. Wałęga
W co się bawić? Nie czujemy się bezpieczni. Tu kolejna seria napadów na samotne kobiety, tam znowu znaleziono kogoś w samochodzie z przestrzeloną głową, gdzie indziej wybuchła bomba w ulubionym miejscu spotkań jakiejś mafii albo ktoś komuś poderżnął gardło za niespłacone długi. Zza sąsiedzkiej ściany dochodzą informacje, że znowu na piątym piętrze było włamanie i wyniesiono wszystko, że na Kowalskich napadli bandyci i teraz oboje pobici kurują się w szpitalu, że synek Malinowskich to bandzior i lepiej mu z drogi schodzić, że... Nie czujemy się bezpieczni, ale jednak tkwi w nas przekonanie, że to wszystko dotyczy innych ludzi i nas - chociaż boimy się naprawdę – nie powinno to spotkać. No bo przecież zachowujemy wszelkie środki ostrożności, mamy oczy wokół głowy i nie pętamy się bez potrzeby po zmroku. Nie mamy też nic wspólnego z gangami, mafiami, nie bywamy w podejrzanych miejscach, nie mamy przy sobie ani większej, ani – najczęściej – żadnej gotówki, nikomu nie jesteśmy nic winni, nie mamy lewych interesów itp. Słowem – nam kulka w łeb grozić nie powinna. Staramy się także zabezpieczyć mieszkanie, montujemy sześć zamków, podwójne drzwi, kupujemy dwa psy i sprowadzamy teściową, a wszystko po to, aby włamywaczom nie stwarzać okazji do „pracy”. Nie afiszujemy się ze swoim stanem posiadania, ubieramy się w stare ciuchy, samochód myjemy raz w roku i dzięki temu mamy nadzieję, że nas nie dopadną i torturować nie będą. Przed synkiem Malinowskich przestrzegamy nasze dzieci, a sami uśmiechamy się przymilnie, gdy mijamy go w ciasnym korytarzu klatki schodowej.
Ewa Kozierkiewicz-Widermańska