ARCHIWALNE WYDANIE

5/2006 (237)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

„Zwykli ludzie podzielają moje opinie”... Rozmowa z Krzysztofem Orszaghiem – założycielem i prezesem Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej, Rzecznikiem Praw Ofiar przy MSWiA, a także m.in. współtwórcą Polskiej Karty Praw Ofiar, wyróżnionym za działalność pro publico bono. Na początku marca br. Krzysztof Orszagh zrezygnował z pełnionej zaledwie od tygodnia funkcji doradcy Rzecznika Praw Obywatelskich. Bezpośrednią tego przyczyną było publiczne nazwanie ludzkim szambem pozbawionym praw Adriana W., brutalnego gwałciciela i mordercy nastoletniej dziewczyny, skazanego (wyrok jeszcze nie jest prawomocny) przez toruński sąd na 25 lat pozbawienia wolności. Matka ofiary, Danuta Z., podczas procesu powiedziała w obecności dziennikarzy, że morderca jej córki „nie jest człowiekiem, jest zwierzęciem, które trzeba zabić”. Za te słowa Adrian W. pozwał Danutę Z. do sądu o naruszenie dóbr osobistych i zaprzestanie rozpowszechniania wiadomości naruszających jego dobre imię, domagając się 70 tys. złotych odszkodowania. Mało tego: powód Adrian W. został zwolniony z kosztów sądowych, gdyż od czterech lat przebywając w areszcie nie ma żadnego majątku; jednocześnie domaga si´ w pozwie zabezpieczenia nieruchomości Danuty Z. na poczet ewentualnego odszkodowania. – Zdaniem dr. Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, wypowiadając osobiste opinie pod adresem sprawcy, w sposób niedopuszczalny przekroczył Pan udzielone mu upoważnienie. Pańską rolą miało być bowiem tylko zapoznanie si´ ze stanem sprawy, sytuacją poszkodowanych oraz ich wsparcie prawne z ramienia RPO. Pan tymczasem, wedle słów rzecznika, zajął się nie tyle ofiarami, co sprawcą przestępstwa. Czy dziś, gdy stracił Pan tę funkcję, żałuje wypowiedzianych pod wpływem emocji słów? – Trudno powiedzieć, że funkcję straciłem, skoro sam z niej zrezygnowałem. I absolutnie nie żałuję niczego, co powiedziałem. Jestem przekonany, że z moimi opiniami zgadza się większość społeczeństwa i dlatego tym bardziej nie mam sobie nic do zarzucenia. Jak bowiem można oddzielić ofiary od sprawcy przestępstwa? Jak im pomagać, jak zrozumieć ich sytuację, jeśli przyjmiemy założenie, że czynimy to w oderwaniu, w izolacji od osoby samego przestępcy? Przecież to czysto teoretyczne, fikcyjne i wręcz absurdalne rozumienie roli rzecznika ofiar!

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska