ARCHIWALNE WYDANIE

6/2015 (346)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Wróżba z paragonem. Mamy XXI wiek i wydawałoby się, że jesteśmy bardziej wykształceni i świadomi. Jednak mimo to, wiele osób chętnie korzysta z usług wróżek. Jak wysoki może być to procent, świadczy szeroki wachlarz tego typu usług i „specjalistek” dostępnych na rynku. Wystarczy wpisać hasło w internecie, a pojawia nam się wiele możliwości. Przepowiadanie przyszłości odbywa się najczęściej przy pomocy kart, ale nie trzeba osobiście się fatygować (chociaż ta metoda, jest ponoć najlepsza, ale i najdroższa – koszt nawet około 200 zł), można wysłać maila, SMS-a, skontaktować się za pomocą jednego z wielu komunikatorów internetowych, czy po prostu zadzwonić. Cena usługi zależy od ilości pytań, a przede wszystkim od indywidualnego cennika. Okazuje się, że swoją przyszłość możemy już znać nawet za 25 zł! Fora internetowe aż kipią od opinii na temat kabalarek. Korzystające z nich osoby wymieniają się doświadczeniami, robią rankingi jakości. Jednak często można odnieść wrażenie, że same zainteresowane pracowicie się promują, podszywając się pod klientki. Zasada jest prosta, im więcej dobrych opinii, tym większe zainteresowanie i tym większe pieniądze. Nieopodatkowane. A co na to Ministerstwo Finansów? Na razie nic, chociaż już 10 lat temu, urzędnicy zastanawiali się, jakie są możliwości objęcia wróżek obowiązkiem posiadania kas fiskalnych. Teraz tą sprawą postanowiły zająć się władze Kazimierza Dolnego (widząc, jak dużym zainteresowaniem na rynku cieszą się krążące wśród turystów wróżbitki) i wystosowały list do urzędu skarbowego, aby opodatkować pracę kabalarek tak, jak każdą usługę. Na taki pomysł nie chcą przystać same zainteresowane (najczęściej pochodzenia romskiego). Zdaniem oburzonych kobiet, chodzenie z kasą byłoby uciążliwe, niepraktyczne i mało wiarygodne. Jeśli taki pomysł wszedłby w życie, ciekawe czy można będzie, oczywiście po okazaniu paragonu, reklamować usługę?

Monika Frączak