ARCHIWALNE WYDANIE

7/1994 (82)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Granice strachu. Pewnej kwietniowej nocy, w jednej z podwarszawskich miejscowości, złodzieje postanowili uszczknąć co nieco ze stojącego na ciemnej posesji transformatora. Na "robotę" poszło trzech, wróciło zaś tylko dwóch, ponieważ jeden został zastrzelony przez mieszkającą obok Elżbietę B. "Nie chcieliśmy zrobić nic złego, chcieliśmy tylko ukraść" - powiedzieli później oburzeni na to, że strzelano do nich, bezbronnych przecież, jak do kaczek. W rezultacie oni wrócili do domu, kobieta zaś została zatrzymana w areszcie i ma stanąć przed sądem za przekroczenie granic obrony koniecznej. Przepis o obronie koniecznej mówi, że obywatel ma prawo odeprzeć bezpośredni zamach na jakiekolwiek dobra społeczne i dobra jednostki, czyli bronić życia, zdrowia, mienia i bezpieczeństwa, nie tylko swojego, ale i cudzego. Nie wolno mu natomiast przekroczyć granic konieczności i bronić się w sposób niewspółmierny do zagrożenia. Dla przykładu: nie można odciąć siekierą ręki kieszonkowca kradnącego portfel, zastrzelić odjeżdżającego naszym samochodem złodzieja, czy skatować dziecko przyłapane na zrywaniu jabłek z naszej jabłonki. Przekroczeniem granic obrony koniecznej jest również zbyt wczesne reagowanie na niebezpieczeństwo, czyli przed bezpośrednim zamachem oraz po fakcie (przestępstwie?), kiedy obrona nie jest już konieczna, a broniący się mimo wszystko zastosuje jakąś formę przemocy.

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska