ARCHIWALNE WYDANIE

7/2010 (287)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Od kilku tygodni jednym z głównych tematów w polskich mediach jest powódź. Żywioł pokazuje swoją moc, wobec której jesteśmy bezradni. Tysiące ludzi, niekiedy w ciągu kilkunastu minut, straciło dorobek całego życia. Zaskakują informacje, że wielu powodzian, pomimo niebezpiecznej sytuacji, nie opuściło swoich domostw i nie zgodziło się na żadną ewakuację. Dlaczego? Boją się zostawić swój dobytek, aby nie padł on ofiarą złodziei. Ludzi ciężko doświadczonych przez los spotyka jeszcze jeden problem – obrona przed ludzkimi hienami resztek tego, co im zostało! Dlatego zostają w domach, które ze wszystkich stron oblewa woda, zapalają w oknach świeczki, które mają odstraszyć nieproszonych gości. Niestety, tam gdzie ludzkie nieszczęście, tam również pojawiają się wszelkiej maści hieny i szabrownicy. Zresztą… nie używajmy eufemizmów. To pozbawieni wszelkiej moralności przestępcy, okradający domy ludzi dotkniętych nieszczęściem, którzy musieli salwować się ucieczką przed niszczycielską wodą. Jak wielkiej trzeba podłości, aby w sytuacji, kiedy tysiące innych ludzi spieszy z pomocą powodzianom, naraża zdrowie a nawet życie, rabować ostatki tego, co im pozostało. Policja i strażacy wysyłali w nocy na zalane tereny dodatkowe patrole, ale ponieważ to nie zawsze wystarczało, w wielu rejonach ludzie brali sprawy we własne ręce i zaczęli organizować coś na kształt straży obywatelskiej. W kajakach pływali po zalanym terenie, wypatrywali intruzów. W takich dramatycznych momentach jak powódź, można poznać ludzi zarówno z dobrej, jak i złej strony. Byłem przekonany, że szabrownicy po raz ostatni pojawili się w Polsce po zakończeniu drugiej wojny światowej. Niestety, tacy ludzie nadal są wśród nas. Mam nadzieję, że Temida – jeśli tylko trafią przed jej oblicze – okaże się dla nich wyjątkowo surowa. Nie wystarczy tylko społeczne napiętnowanie, za takie przestępstwa konieczne są dotkliwe kary!

Krzysztof Kilijanek