ARCHIWALNE WYDANIE

8/1998 (144)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Lubię grać, żeby zastrzelić... Szanowna Redakcjo! Mój wnuk nie lubi gier przygodowych, bo go nudzą. Za to uwielbia takie, w których może kogoś zastrzelić. Jak zastrzeli, to jest tak zadowolony, jak po podwójnej porcji lodów z bakaliami. Ja mam dużo wolnego czasu, jestem na emeryturze, to zaglądam do tych wszystkich klubów z automatami, żeby zrozumieć, dlaczego mój wnuk lubi zabijać, choć ma dopiero trzynaście lat. Do klubów przychodzą ciągle ci sami młodzieńcy, codziennie, bo się nudzą. Kiedy w latach osiemdziesiątych pojawiły się w Polsce pierwsze automaty z grami wideo, to nie było w nich jeszcze takiego natężenia agresji, seksu i przemocy, jak dzisiaj. Żeton kosztuje tylko złotówkę i taki łepek może babrać się we krwi i okrucieństwie do woli. Albo te oferty programów komputerowych, dostępne w każdym sklepie specjalistycznym. Same tytuły gier mówią za siebie: "Total Annihilation" (Totalne zniszczenie), "Blood" (Krew) itp. I co z tego, że jest na nich uwaga: "Przeznaczone tylko dla osób dorosłych", skoro i tak trafiają do nielatów? Albo na przykład taka gra, najnowszy hit: "Grand Theft Auto". Ten wygrywa, kto rozjedzie najwięcej osób, kto zabije autem największą liczbę przechodniów! Ja też jestem przechodniem i aż się we mnie gotuje, kiedy ktoś uważa to za niewinną rozrywkę! Znajomy psycholog z uniwersytetu uważa, że taka gra może okaleczyć kształtującą się dopiero osobowość młodego człowieka, wychowuje morderców. To ja się pytam, Szanowna Redakcjo, jaki sąd zechce osądzić autorów takiej demoralizacji?

"Gliniarz na emeryturze"