ARCHIWALNE WYDANIE

8/2004 (216)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Łowcy jeleni. Lato jest jednym z najgorętszych okresów w roku. Wcale nie mam tu na myśli upalnej pogody, która w naszym klimacie nie zawsze dopisuje, jak chociażby w tym sezonie. Chodzi raczej o gorączkę zakupów, która nas wtedy ogarnia. Pierwsze miejsce pod tym względem bez wątpienia zajmują tygodnie poprzedzające święta Bożego Narodzenia, drugie - właśnie okres letni. No, bo najpierw, gdzieś tak już od maja, masowo zaopatrujemy się we wszystko, co związane z wyjazdami na wakacje, od nowych samochodów i wycieczek począwszy, poprzez sprzęt sportowy czy ubrania, na plażowych gadżetach skończywszy. W trakcie samego wypoczynku, wiadomo, nic tak czasu nie umila, jak kupowanie, najczęściej zresztą całkiem niepotrzebnych rzeczy. Natomiast już mniej więcej od połowy sierpnia myślimy o sprawunkach dla naszych pociech, które od września rozpoczynają nowy rok nauki, a na dodatek przez lato wyrosły z ciuchów, więc na gwałt potrzebują nowych. No i w końcu dorosłym też coś niecoś się przyda, nie wspominając o produktach do przetworów, które jeszcze niektórzy zapobiegliwi na zimę robią. Tak czy inaczej, potrzeby kupowania latem są szczególnie duże. Takie sytuacje to, rzecz jasna, istny raj dla wszelkiego rodzaju sprzedawców. Organizują zatem polowania na klientów. Może i bezkrwawe, ale zarazem absolutnie bezwzględne. Polowania owe rządzą się swoimi regułami, ściśle określonymi w takich dziedzinach, jak merchandising czy marketing. Te obco brzmiące terminy wnikają do polszczyzny z języka angielskiego i nawet nikt specjalnie się nie trudzi, by wprowadzić do użytku ich swojskie odpowiedniki. W tym szaleństwie jest zapewne metoda, bowiem jeśli stałyby się powszechnie zrozumiałe, to może ofiary bardziej zastanawiałby się nad ich znaczeniem i stosowaniem w praktyce. A tak, to zdezorientowanym ludziom trudniej jest uniknąć pułapek, które się za nimi kryją.

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska