ARCHIWALNE WYDANIE

8/2005 (228)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Jesteś w ukrytej kamerze. Zabije! Zabije! Zabiiii… W tym miejscu urywał się zapis dokonany przy pomocy magnetofonu „Szmaragd” z użyciem mikrofonu ukrytego w doniczce z fikusem. Było to tak. Teściowa postanowiła nagrać wyznanie winy niewiernego zięcia i odtworzyć „słuchowisko” ukochanej córeczce. Intryga miała służyć powrotowi dziewczyny, wraz z jej maleńką córeczką, do domu rodziców, nieakceptujących jej męża po zawodówce. Krewki zięć zorientował się jednak, do czego zmierza „mamusia”, i w trakcie sprzeczki zadał jej kilka ciosów tłuczkiem do mięsa. Sprawa byłaby nie do udowodnienia, ale dokonując czynu sprawca komentował go z pasją, co skrupulatnie rejestrowała przesuwająca się taśma magnetofonu. Nagranie, jako dowód pomocniczy, zrobiło piorunujące wrażenie na sądzie i potem przez całe lata prezentowane było w Pracowni Fonoskopii Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej jako dowód, że nowoczesne środki techniczne powinny służyć organom do ochrony obywateli, oraz do wykrywania sprawców przestępstw. Wraz z demokratycznymi przemianami, zamiast odejść do lamusa, inwigilacja tego typu rozkwitła. Pojawiły się też nowe jej formy i obszary istnienia nieznane dotychczas. Przywiązanie takich instytucji, jak wywiad czy policja do podsłuchiwania i podpatrywania jest znane od dawna, ale ostatnie lata przyniosły rozkwit tych zjawisk, i to w niespotykanej dotąd skali. Nie do wiary, ale bez systemu kamer, rejestracji prowadzonych rozmów telefonicznych i wglądu w treść poczty elektronicznej pracowników nie może obejść się nawet spółdzielnia pracy inwalidów produkująca – nomen, omen – zatyczki do uszu i klapki na oczy dla podróżujących samolotami.

Jarosław Kaleta