ARCHIWALNE WYDANIE

8/2015 (348)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Słowa jak sztylety. Czternastoletni Dominik nosił spodnie rurki, czasem bardzo starannie układał sobie włosy, po prostu miał swój styl i dbał o siebie. Wśród jego najbliższych przyjaciół było więcej koleżanek niż kolegów. A to dlatego, że z dziewczynami lepiej się dogadywał, nie były ostre w osądach. Nie podobało się to innym chłopakom i dlatego naśmiewali się z niego, i bez wahania nazywali „pedziem”. Kiedy Dominik nie reagował, potrafili go szarpać, a nawet rzucać w niego kamieniami. Do tego doszły kłopoty w szkole. W podstawówce nauka dobrze mu szła, ale w gimnazjum trochę się opuścił. Jedna z nauczycielek była bezlitosna, wobec pogarszających się wyników w nauce zamiast motywować ucznia, upokarzała go przed klasą, wyzywając od głąbów. Zdaniem matki Dominika, było to dla niego po stokroć gorsze niż dostanie kilku jedynek. Wrażliwy nastolatek przez jakiś czas wytrzymywał złe traktowanie, aż coś w nim pękło i pewnego dnia postanowił skończyć z tym koszmarem. Napisał list do matki (w którym przeprosił za to co zrobił i wymienił listę przyjaciół i wrogów) i… powiesił się na sznurówkach we własnym domu! Znalazła go matka, odcięła, położyła na łóżku i przytuliła się do martwego dziecka o wyjątkowej wrażliwości, które padło ofiarą głęboko raniących słów. Statystyki są nieubłagane. Z roku na rok rośnie liczba samobójstw, w tym też wśród nastolatków. Jedną z przyczyn jest brak akceptacji ze strony otoczenia. Nie uderzając w moralizatorski ton, poddaję pod rozwagę jedno z niezwykle mądrych przysłów: – Bardziej boli od języka, jak od miecza.

Monika Frączak