ARCHIWALNE WYDANIE

9/2009 (277)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Nie bój się reklamować wakacji. To miały być wakacje życia. Wybór padł na Egipt. Długo oszczędzane pieniądze na ekskluzywny pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu, tuż przy plaży, nad Morzem Czerwonym. Kasia i Paweł bardzo cieszyli się na samą myśl o piramidach, bajecznie kolorowej rafie koralowej i wielu innych atrakcjach, które na pewno czekają ich w tym egzotycznym kraju. Tuż przed samym wyjazdem biuro podróży zażądało dopłaty z powodu podwyżki cen walut. Nie była to dobra informacja, ponieważ na wyjazd i tak przeznaczyli już kilka tysięcy. Ale co zrobić? Te kilkaset złotych obiecali zaoszczędzić na miejscu. W końcu w hotelu wybrali opcję all inclusive, tak więc wszystkie posiłki i napoje będą mieli za darmo. Na miejscu czekało ich wielkie rozczarowanie: luksusowy apartament okazał się ciasnym pokojem wymagającym gruntownego remontu i sprzątania, a „tuż” przy plaży okazało się kilkunastominutową wyprawą m.in. przez ruchliwą ulicę. Posiłki też pozostawiały wiele do życzenia, nawet kawa była „cienka”… Jeszcze na domiar złego Paweł, chory na astmę, miał silne ataki kaszlu i duszności. Kiedy udał się do lekarza, za wizytę musiał zapłacić z własnej kieszeni, a przecież biuro podróży gwarantowało ubezpieczenie zdrowotne... To tylko niektóre problemy z jakimi spotkali się Kasia i Paweł. A miało być tak pięknie! Właściwie to mogą im pozazdrościć wszyscy ci, którzy zostali wprowadzeni w błąd przez biura podróży w jeszcze gorszy sposób, bo po prostu nigdzie nie wyjechali. Wystarczy, że przypomnimy sobie lipcową aferę związaną z upadkiem „Kopernik Travel”. Ponad 3000 osób wykupiło wycieczki w feralnym biurze. Część utknęła na miejscu, zastanawiając się jak wrócić do kraju, a wiele osób nawet nie wyleciało. Ci turyści na pewno będą walczyć o zwrot poniesionych kosztów. Jednak nie tylko im przysługuje prawo do ubiegania się o zwrot pieniędzy. Każdy z nas, kto wybiera się na wakacje i na miejscu zastaje zupełnie inne warunki niż te, które były zagwarantowane w umowie może, a nawet powinien, domagać się swoich praw.

Monika Frączak