ARCHIWALNE WYDANIE

1/1999 (6)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Bezradność i frustracja. Kiedy ostatnio zasiadłem do pisania tego felietonu, telewizja poinformowała o dwóch, kolejnych, zamachach bombowych. Pierwszy miał miejsce w Łodzi, a jego ofiara, pan X., stracił w wyniku eksplozji obie stopy. W drugim przypadku w Lublinie do wybuchu nie doszło, gdyż pan Y. zauważył w swoim Mercedesie podejrzany pakunek i zawiadomił policję. Oba te zamachy były bardzo do siebie podobne i dziennikarz telewizyjny relacjonował je takimi samymi słowami. Zarówno pan X. jak i pan Y. to podobno "znani policji i wymiarowi sprawiedliwości przestępcy". Pierwszy podobno "kieruje gangiem złodziei samochodów", był także "kilkakrotnie notowany przez policję". Drugi to "znany od lat handlarz narkotyków". On również "był kilkakrotnie notowany przez policję". Ale owo "notowanie" nie przeszkadzało im nadal czerpać z tego zajęcia niemałych dochodów. Obaj "znani przestępcy" jeździli wysokiej klasy Mercedesami. Pytanie, co "znany przestępca kierujący gangiem" robi na ulicy a nie w więzieniu, jakoś nie przyszło dziennikarzowi telewizyjnemu do głowy, chociaż jest to pierwsza rzecz, która powinna zostać publicznie wyjaśniona. W przeciwnym wypadku (i tak zapewne się stało) kilka milionów Polaków, gdyż tylu widzów mają codziennie telewizyjne "Wiadomości", ma pełne prawo sądzić, że tak się właśnie sprawy mają. Oto wiadomo, kto i jakie popełnił przestępstwo, a nawet popełnia je nadal (skoro "kieruje gangiem"), jednak z powodów znanych policji i prokuraturze, ale nie znanych ogółowi - chodzi sobie wolno. Trudno się zatem dziwić, że domniemania opinii publicznej idą w takich sytuacjach o wiele dalej. Cytuje sie wtedy znane porzekadło o tym, że kiedy nie wiadomo o co chodzi, to jednak wiadomo.

Adam Borkowski