ARCHIWALNE WYDANIE

1/2001 (14)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Casanova też uciekł... Od kiedy ludzkość wymyśliła więzienia, rozpoczęła się także historia ucieczek zza krat.I choć pojedynek pomiędzy strażnikami a skazańcami jest stary jak świat, w tej dziedzinie przez kilka tysięcy lat nie wymyślono specjalnie nic nowego. Metody w większości są te same: uśpiona czujność służb ochrony, przekupione straże, przepiłowanie krat albo wydłubanie dziury w murze. Bardziej finezyjne metody to ucieczki za pomocą helikoptera, zamiana osób lub różnego rodzaju podkopy, które jednak są o wiele bardziej niebezpieczne. Istnieje duże ryzyko ich wykrycia w trakcie przygotowań do nielegalnego wyjścia na wolność. Przez wiele wieków władze, oprócz wzmożonego systemu nadzoru i kontroli nad skazanymi, próbowały zniechęcać skazanych do myślenia o próbach ucieczki, budując więzienia w dalekich koloniach. Jako pierwsi na taki pomysł wpadli Brytyjczycy. To oni zaczęli wywozić skazańców do terytoriów zamorskich. Najpierw wywożono ich do Ameryki, potem do Australii. Doświadczenia Anglików zaczęli rychło wykorzystywać Francuzi. W roku 1852 pierwszych sześciuset więźniów zostało zesłanych do Kajenny - stolicy Gujany Francuskiej. Tam nie trzeba było budować specjalnych więzień: kratami były wody Atlantyku, a z drugiej tropikalna dżungla, w której mieszkali nieprzyjaźni "białym ludziom" tubylcy. Większość skazanych nigdy nie wracała już do Europy - albo umierali w wyniku katorżniczej pracy albo zapadali na tropikalne choroby, które dziesiątkowały zastępy więźniów.

Maciej Piskorski