ARCHIWALNE WYDANIE

1/2006 (34)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Darmowy wikt i opierunek. W połowie maja 2005 roku Włochami wstrząsnął film dokumentalny, zrealizowany w jednym z sycylijskich zakładów karnych. Pokazano w nim bossów tamtejszej mafii, którzy w trakcie odwiedzin przekazywali swoim rodzinom spisane na kartkach różne notatki i ustne polecenia. W ten sposób nadal kontrolowali przestępcze interesy, ustalali wysokość haraczy, które kompani wymuszali od przedsiębiorców, wydawali rozkazy jak karać zdrajców i kapusiów współpracujących z policją. Kilka dni później to samo nagranie zostało wykorzystane przez sąd w Palermo w procesie o zabójstwo. Dokonane ukrytą kamerą nagrania potwierdziły podejrzenia, że wielu mafiosów kieruje gangami z więzienia, w czym – niewykluczone – mogą pomagać im za odpowiednim wynagrodzeniem więzienni strażnicy. Podobne sygnały o kontaktach osadzonych za kratkami bossów zorganizowanych grup przestępczych, z pozostającymi na wolności ich kompanami, dochodzą także z polskich więzień i aresztów. – Niestety, zdarzają się przypadki, że mafiosi są na bieżąco informowani o tym, co się dzieje w ich grupach przestępczych na wolności – mówi oficer operacyjny z Komendy Stołecznej Policji. – Zjawisko to dotyczy najczęściej aresztowanych szefów podwarszawskich gangów, którzy mają doskonałe rozeznanie o bieżącej sytuacji. Dzięki temu mogą kierować swoimi „żołnierzami”. Niektórzy z osadzonych wysyłają nawet kilka grypsów tygodniowo. Teoretycznie podejrzani w jednej sprawie nie powinni siedzieć w tej samej celi. W życiu równie z tym bywa. Niekiedy razem siedzą zwykli „żołnierze” i ich szefowie. To umożliwia im nie tylko uzgodnienie spójnych, wiarygodnych zeznań, ale również kontrolowanie stref wpływów „na mieście” oraz wpływanie na zeznania świadków. To stosunkowo nowe zjawisko jest fragmentem rewolucyjnych wręcz niekiedy przemian, które na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat zaszły po drugiej stronie muru. W czasach PRL-u nasz system penitencjarny był o wiele surowszy, zaś o twardych, więziennych rygorach krążyło wiele opowieści. Największa zmiana zaszła po 1989 roku. Warunki odbywania kary pozbawienia wolności stały się łagodniejsze, zmieniła się również kadra funkcjonariuszy więziennych, bo przyszli nowi, młodzi ludzie, pełni zapału i wiary w skuteczność resocjalizacji. Efektem tych zmian były również zmiany obyczajowe wśród skazanych. Kiedyś o pozycji w więziennej hierarchii decydowała przede wszystkim siła fizyczna; „zwykli” skazani bali się grypsery, zaś główną walutą więzienną były herbata i papierosy. W pudle siedzieli grypsujący, frajerzy i cwele. Dziś to tylko teoretyczny podział. Teraz coraz częściej liczą się tylko pieniądze, za które w przywięziennej kantynie można kupić praktycznie wszystkie artykuły spożywcze. Zamożność w więzieniu nabiera coraz większego znaczenia. Bogaty skazany może „kupić” sobie spokój i pozycję w więziennej hierarchii, nie musi oszczędzać na rozmowach telefonicznych, bo zawsze ma pod ręką kilka kart do automatu wiszącego gdzieś na korytarzu.

Krzysztof Kilijanek