ARCHIWALNE WYDANIE

2/1998 (3)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Umierają nie tylko inni. Rozmowa "Detektywa" z Jerzym Fiałkiewiczem, dyrektorem Biura Zarządu Głównego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii. - Narkoman w odczuciu wielu ludzi nadal kojarzy się głównie ze strzykawką. Ale coraz częściej mówi się, że tzw. "kompot" rodzimej produkcji jest teraz rzadziej używany. Czyżby to miało oznaczać, że coraz mniej ludzi w Polsce zażywa narkotyki?. - Niestety, tak nie jest. "Kompot" nie zniknął z czarnego rynku, nadal jest sprzedawany, zaś technologia jego produkcji została nawet "wyeksportowana" do naszych sąsiadów za wschodnią granicę. Polscy narkomani natomiast coraz częściej sięgają po inne środki, między innymi z powodu ryzyka przenoszenia rozmaitych zakażeń. Jeden z ostatnich takich przypadków miał miejsce w Zielonej Górze, gdzie w krótkim czasie doszło do zakażenia wirusem HIV aż 30 osób! Okazało się, że wszyscy w tym samym źródle zaopatrzyli się w towar zakażony krwią producenta-nosiciela. Przyczyną mniejszej popularności "kompotu" jest także łatwiejsza niż kiedyś dostępność do innych substancji. Dzisiaj nie ma już żadnego problemu ze zdobyciem LSD, amfetaminy czy heroiny, żeby nie wspominać o marihuanie. Wystarczy mieć pieniądze. - Ale przecież młodzież nie ma ich za dużo? - Młodzież ma więcej pieniędzy, niż nam się wydaje. Zresztą narkoman "na głodzie" (i nie tylko) zrobi wszystko, nie cofnie się nawet przed popełnieniem przestępstwa, aby zdobyć fundusze na narkotyki. A poza tym: dlaczego, mówiąc o narkomanii, myślimy tylko o młodzieży. To jest kolejny stereotyp myślenia. Podobnie jak ten, że narkomana można z daleka rozpoznać po wyglądzie. Tymczasem nikt nie wie, ilu dorosłych ludzi - i tych młodych, wkraczających dopiero w życie, i tych już starszych, ustabilizowanych - regularnie zażywa narkotyki. Wiadomo tylko, że jest ich coraz więcej, podobnie jak powodów, dla których sięgają po kokainę, amfetaminę, LSD, czy ecstasy.

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska