ARCHIWALNE WYDANIE

3/2000 (12)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Drugi najstarszy zawód świata. Tak pewien archeolog określił rabunek dzieł sztuki - mając na uwadze zwłaszcza proceder okradania miejsc pochówku. Faktem jest, że grabieże grobów są niemal tak stare jak zwyczaj grzebania zmarłych. Grobowce królewskie w mezopotamskim Ur czy egipskiej Dolinie Królów były okradane niemal natychmiast po ich ukończeniu - nierzadko przez tych samych ludzi, którzy je budowali. Znana jest historia grobu egipskiej królowej Hetep-heres sprzed pięciu i pół tysiąca lat. Pierwotnie mumię jej złożono w piramidzie w Dahszur, w pobliżu piramidy jej męża - faraona Snofru. Ale tuż po pogrzebie do grobowca wdarli się rabusie. Spłoszeni, zdołali unieść ze sobą tylko jeden łup, ale za to najważniejszy - mumię królowej, hojnie wyposażoną w klejnoty. O sprawie trzeba było donieść faraonowi - był nim wówczas słynny Cheops, syn zmarłej - nikt jednak nie odważył się powiedzieć "żywemu bogu" pełnej prawdy. Toteż władca, zrozumiawszy, że miała miejsce jedynie próba rabunku, polecił przenieść mumię matki w bezpieczniejsze miejsce w pobliżu własnej piramidy, gdzie byłaby mniej narażona na zbezczeszczenie. Urzędnicy i robotnicy rzucili się do pracy w obłędnym pośpiechu, tocząc wyścig z czasem o własne głowy. Wszak faraon w każdej chwili mógł odkryć zgubną dla nich prawdę. Pracowano byle jak - byle prędzej. Szyb grobowy wykuto niedbale i krzywo, w pośpiechu pozostawiono na miejscu gruz i narzędzia. Ale udało się. Dopiero w lutym 1927 roku George Riesner, odkrywca grobowca, stwierdził po złamaniu nienaruszonych od pięćdziesięciu pięciu wieków pieczęci, że "sarkofag jest pusty, tak czysty, jak w dniu, w którym został wykonany...".

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska