ARCHIWALNE WYDANIE

4/2005 (33)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Uciążliwi goście. Byłem kiedyś, z grupą dziennikarzy, w rosyjskim więzieniu. Siedzą w nim tzw. „nieśmiertelni”. Nie chodzi tu o jakąś sektę, ale o ludzi skazanych na karę śmierci. Nie wykonano na nich wyroku ze względu na obowiązujące w Rosji moratorium i skazano - jak mówią oni sami - „na życie”. Wiedzą, że nigdy nie opuszczą więzienia, zaś władze robią wszystko, by personel kryminału nigdy nie zapomniał co skazani zrobili i za co siedzą. Przypominają o tym zdjęcia ofiar wiszące przy wejściu do każdej celi; czasem obok jednego nazwiska jest ich kilka. Obok przerażającej procedury wychodzenia na spacer, kiedy muszą na kolanach poddać się zakuwaniu w łańcuchy, zapamiętałem opowieść naczelnika o tym, jak jeden ze skazanych prosił o zezwolenie na wystąpienie do prezydenta. Chciał go błagać o śmierć... Warunki w więzieniach na terenie byłego ZSRR, „rosyjska fala” i śmiertelna gruźlica, odporna na wszelkie antybiotyki, powodują, że złapani w naszym kraju cudzoziemcy z dawnych republik sowieckich boją się jak ognia deportacji z Polski i więzienia w swoim kraju. Wiemy, dlaczego tak się boją. Musimy pamiętać, że przyjeżdżający do Polski cudzoziemcy nie tylko zwiedzają zabytki czy handlują, ale też załatwiają ciemne interesy i zdarza się, iż wchodzą w konflikt z prawem. Jednak statystyki przeczą stereotypom. To nieprawda, że najwięcej przestępstw popełniają Rosjanie. Dokładne dane KG Policji sprzed dwóch lat (nowszych nie ma) pokazują ilość cudzoziemców podejrzanych o popełnienie przestępstw z uwzględnieniem kraju pochodzenia. Wśród nich Rosjan było tylko 256, Białorusinów 942, a Ukraińców aż 2556. Wśród podejrzanych jest też spora grupa Ormian, bo aż 344. To prawie tyle samo, ilu Litwinów podejrzewanych o popełnienie przestępstwa na terenie naszego kraju. Zadziwiające jest to, że Niemców podejrzanych o popełnienie przestępstwa w Polsce jest niemal dwukrotnie więcej niż Rosjan. Zostawmy zresztą statystykę, bo ona nie ilustruje w pełni problemu, z którym od kilku lat się borykamy.

Paweł Kulesza