Do Polskiego Radia przyszedł anonim z Wołomina: „Co ja mam robić? – pytała słuchaczka. – Chciałam kupić radio, ale chyba nie kupię, bo kto ma radio, ten w więzieniu siedzi. Tych Ag (marka popularnego wówczas radioodbiornika) pierońskich aż strach się dotknąć. Ci, co kupili, chcą oddać, bo mówi się, że kto ma Agi ten chodzi nagi. W Wołominie niektórzy za te Agi już siedzą 5 miesięcy. Była połowa 1953 roku. Anonim okazał się dla służb bezpieczeństwa na tyle ważny, że przesłano go do KC PZPR.

W latach 50. własne radioodbiorniki mieli głównie mieszkańcy większych miejscowości. Na wsiach słuchano tzw. kołchoźników, w których jedyną funkcją było włączanie lub wyłączanie. Centralny odbiornik mieścił się zazwyczaj w siedzibie miejscowej administracji.

Nauczyciel ze wsi Tropy w powiecie elbląskim, stanął przed Komisją Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym oskarżony o to, że „rozpowszechniał fałszywe wiadomości, nastawiając na audycje z Zachodu powierzony mu przez państwo radioodbiornik, do którego podłączone były kołchoźniki w całej wsi”. Mężczyzna został skazany na 18 miesięcy obozu pracy.

Akta tej sprawy z 1953 roku zachowały się w Centralnym Archiwum MSW w teczce dotyczącej prowokatorów.

 

U źródła czaił się strach

Słynny artykuł 22 Małego Kodeksu Karnego stanowił: „Kto rozpowszechnia fałszywe wiadomości, plotki i pogłoski, czyli uprawia wrogą propagandę mogącą wyrządzić szkodę interesom Państwa Polskiego, bądź obniżyć powagę jego naczelnych organów, podlega karze więzienia do lat 4, lub aresztu”. Potocznie tego rodzaju przestępstwo nazywano szeptanką. U jej źródła czaił się strach.

Na wsi były to przede wszystkim obawy przed kolektywizacją. W Archiwum Akt Nowych Komitetu Centralnego PZPR zachowały się oryginały doniesień tajnych agentów UB, którzy celowo wchodzili w tłum na ulicy czy w kolejce przed sklepem, aby słuchać, o czym szepczą ludzie i przekazywać te informacje odpowiednim służbom aparatu policyjnego. I tak na przykład pewien rolnik z powiatu stargardzkiego miał twierdzić, że w zakładanej w jego wsi spółdzielni produkcyjnej będą kotły z wyżywieniem trzech rodzajów. Pracujący od świtu do nocy, otrzymają na obiad kartofle z okrasą. Pozostali – już bez omasty. Jeśli kobieta nie roztrząśnie gnoju na 2 hektarach, nie zapisze się jej dniówki i tym samym pozbawi jedzenia. Członkowie spółdzielni dostaną jednakowe drelichy, jedno ubranie na cały rok. Ów chłop za nieprawomyślną szeptankę został ukarany 5 miesiącami niewoli w obozie pracy o zaostrzonym rygorze.

Jedyny ratunek przed wprowadzaną siłą kolektywizacją rolnicy widzieli w… trzeciej wojnie, skierowanej przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Oczekiwano jej jak zbawienia.

Raz po raz pojawiały się pogłoski, że za miedzą stoją już silne oddziały partyzanckie wyposażone przez Anglię lub Amerykę, które lada moment uderzą i rozbiją ustrój przyniesiony na sowieckich bagnetach.

W 1949 roku, jak donieśli informatorzy UB z powiatu mieleckiego, tamtejsi mieszkańcy szeptali, że w okolicznych lasach stoi desant amerykański gotowy do rozpoczęcia wojny. Bomby jednak nie spadały i chłopi musieli uzbroić się w cierpliwość. Na wszelki wypadek nie podpisywali żadnych zbiorowych apeli i ankiet, z którymi przychodzili do ich chałup urzędnicy i agitatorzy partyjni. Bali się, że ich parafy zostaną wykorzystane jako zgoda na przystąpienie do spółdzielni produkcyjnych.

Okazji do takiej demonstracji odmowy było wiele. Zbierano podpisy z racji subskrypcji Narodowej Pożyczki Rozwoju Sił Polski, Apelu Sztokholmskiego, Narodowego Spisu Powszechnego. Ta ostatnia akcja w kilku wsiach województwa poznańskiego wywołała taką panikę, że jeszcze przed rozpoczęciem spisu, niektórzy chłopi na czas jego trwania wysłali dzieci do rodzin w innych częściach kraju, aby nie wciągnięto ich na listę kołchoźników (powszechnie spółdzielnie produkcyjne nazywano „kołchozami”). Gruchnęła też wieść, że za zarządzeniem o Narodowym Spisie Powszechnym kryje się zamiar spenetrowana zawartości stodół, gdyż po Nowym Roku mają zostać wprowadzone kartki na mąkę i chleb.

 

Chłopi obawiali się wcielenia do armii ZSRR. Szczególny opór przeciwko tej akcji stawiali świadkowie Jehowy. W tym środowisku mówiono o rychłym spełnieniu się przepowiedni z Biblii: przyjdzie taki czas, kiedy będą chodzić i zbierać podpisy, a to oznacza koniec świata. Przedtem jednak wydarzy się bitwa – Armagedon, podczas której Bóg zniszczy wszystkich partyjnych (umrą w męczarniach), przy życiu pozostaną tylko wyznawcy Jehowy.

1 2 3>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]