11 października 1966 roku w Będzinie wyłowiono z rzeki ciało Jolanty Gierek. Było to już dziewiąte w ciągu 2 lat zabójstwo kobiety w tym mieście
28 stycznia 2020

Dopiero po nim o seryjnie popełnianych zbrodniach zaczęła informować prasa Kolejnego przypadku nie dało się zatuszować. Sprawa śmierci krewnej towarzysza Gierka sprawiła, że morderca musiał się znaleźć. I zawisnąć.
Zapanowała psychoza strachu. Raptem kilka tygodni wcześniej głośno było przecież o aresztowaniu wampira Karola Kota z Krakowa. Niewiele wcześniej doszło też do brutalnych zbrodni w Kamieniu Pomorskim i Bydgoszczy. Czas był ponury, jakby na przekór aurze. Bo wydawało się, że lato nie chce opuścić Polski Ludowej, kiedy 14 października w Gorzowie Wielkopolskim odnotowano rekordową temperaturę – ponad 28 stopni Celsjusza. W powietrzu wisiało coś złowieszczo nienaturalnego.
Karty chciały inaczej
15 października Włodzimierz Morka, kapitan wydziału kryminalnego komendy Milicji Obywatelskiej w Bydgoszczy, jak w każdą sobotę siedział przy karcianym stoliku, który znajdował się w przyziemiu kamienicy przy placu Weyssenhoffa. Nieraz wychodził stamtąd z kieszeniami pełnymi pieniędzy po nocy, w trakcie której szczęście sprzyjało mu w kartach.
Tym razem jednak było inaczej.
Od godziny 23.30 – co dokładnie odnotowano później w aktach prowadzonego dochodzenia – do 5.45 przegrał 6 tys. zł. Miał szczere podejrzenia, że do jego pokerowej porażki rękę przyłożył Kornel Wyrowiński, właściciel tej hazardowej nory, o której istnieniu wiedziały tylko zaufane osoby. Funkcja tego miejsca jako nielegalnego kasyna nie była znana powszechnie, w przeciwieństwie do innej – meliniarskiej. Nieraz Morka w trakcie karcianej rozgrywki widział, jak Wyrowiński wychodzi drzwiami piwnicznymi na podwórze, by wydać klientowi jedną lub dwie butelki samogonu, wódki lub tym, którzy przyszli po odbiór wcześniej złożonego specjalnego zamówienia – pękatą flaszkę koniaku.
Morka był przekonany, że został okantowany.
Bąknął do towarzyszy, że się odegra, ale nikt nawet nie chciał słuchać o partii rewanżowej.
– Gra to gra, panie władzo – mówił Jan Bechel, jeden z towarzyszy Morki od kart, który miesiąc później został przesłuchany na komendzie MO Bydgoszcz-Śródmieście.
Sześć tygodni po tym przesłuchaniu miał już wyrok za udział w nielegalnym hazardzie, ale w czasie rozmowy z milicjantem Bechel myślał jeszcze, że się wyliże. W końcu sprawa, w której zeznawał, była wyjątkowa. Miał zatem prawo, jak przypuszczał, oczekiwać szczególnego traktowania.
– Kapitan często grał, ale rzadko przegrywał. Niektórzy tak już mają. Zresztą, jak milicjant miałby wyjść na frajera?
– Skończcie Bechel z tym filozofowaniem – uciął przesłuchujący.
Trzy wypłaty diabli wzięli
Pamiętnej nocy Morka już w połowie rozgrywki zamierzał wstać od gry i pożegnać się z towarzyszami. Coś kazało mu jednak pozostać na miejscu. Miał nadzieję, że do rana jeszcze się odkuje. Karty chciały jednak inaczej… W końcu, krótko przed godziną 6 rano, spojrzał na zegarek i zdał sobie sprawę, że o 8 zaczyna pracę. Chciał wyjść, ale Jan Bechel zażądał wypłaty wygranej. Morka nie zamierzał jednak nic płacić.
Stracił prawie trzy miesięczne pensje.
Nie była to jego największa przegrana w życiu, ale w sytuacji, w jakiej się znalazł, po prostu nie mógł sobie pozwolić na to, by stratę takich pieniędzy uznać za zwykły pech. Tamtej nocy przecież usiadł przy pokerowym stoliku po to właśnie, by zarobić na spłatę innych swoich długów. Zapowiedział więc, że nie wypłaci ani grosza, co więcej – jeśli ktokolwiek będzie od niego żądał pieniędzy – naśle milicję na tę parszywą dziurę. Koledzy z chęcią przeprowadzą nalot, bo dla władzy to zawsze dobra okazja, by pokazać obywatelom, jak walczy z hazardową zgnilizną. Kumple od kart nie dawali jednak temu wiary, a i sam Bechel zagroził Morce, że doniesie na niego osobiście na milicję.
– Na siebie byś doniósł, złodzieju – odpalił mu Morka, śmiejąc się.
W duchu czuł jednak, że Bechel może wiedzieć o jego grzeszkach więcej, niż sam przypuszcza. Na wszelki wypadek więc trzasnął go pięścią w twarz raz i drugi, aż tamten upadł nieprzytomny. Tak, jak przypuszczał, nikt z pokerzystów nie ruszył się z miejsca. Wiedzieli, że wygrana wygraną, ale z władzą nie należy zadzierać.
Jak zakończyła się ta historia czytaj w najnowszym „Detektywie Extra” 1/2020.
Wiele ciekawych tematów kryminalnych znajdziesz w kwartalniku „Detektyw Extra” nr 1/2020 w sprzedaży od 21 stycznia 2020 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.