17-letnia Alicja z Boguszowic zginęła od poważnych ran głowy i czaszki, udusiła się krwią, płynącą z ran głowy, która zatkała jej drogi oddechowe
20 listopada 2019

Alicja z Boguszowic zamordowana została w nocy z 2 na 3 lutego. W piątek Alicja wybrała się na urodzinową imprezę koleżanki. Miała u niej przenocować i w sobotę rano wrócić do domu.
Niestety, zamiast dziewczyny do mieszkania zapukali policjanci ze straszną wiadomością. Zginęła od poważnych ran głowy i czaszki, miała złamaną szczękę, złamaną kość przy tchawicy, została uduszona własną krwią, płynącą z ran głowy, która zatkała jej drogi oddechowe.
W Sądzie Okręgowym w Rybniku zapadł wyrok w sprawie tego brutalnego morderstwa. Winny jest Adrian P. Sąd skazał go w poniedziałek, 18 listopada, na 25 lat pozbawienia wolności. O warunkowe zwolnienie może się starać po 20 latach. Proces trwał ponad rok.
– Sąd nie miał wątpliwości co do tego, że Adrian P. dopuścił się zarzucanych mu przestępstw – mówił sędzia Ryszard Furman.
Adrian P. przyjął wyrok z kamienną twarzą, nie chciał słuchać jego uzasadnienia.
Opuścił salę rozpraw wcześniej… Nie powiedział ani słowa rodzinie zamordowanej. Nie odpowiadał też na pytania dziennikarzy. Zanim opuścił salę zdołał tylko zamienić kilka zdań ze swoim obrońcą.
Sędzia Ryszard Furman podkreślał, że proces nie miał charakteru poszlakowego. Wcześniej obrońca wskazywał, że nie ma świadków, którzy widzieli moment zadawania obrażeń
– W tej sprawie istnieją dowody, które pozwalają stwierdzić, że to Adrian P. dopuścił się tego czynu. Nie ma potrzeby abstrakcyjnego pozwiązywania wszystkiego w logiczną całość wynikowo-skutkową – słychać było w uzasadnieniu.
I mówił dalej. – Pewne jest to, że oskarżony i Alicja F. się spotkali. Jest bezsporne, że pokonali drogę, która została ustalona co do sekundy różnymi zapisami monitoringu. Bezsporne jest, że dotarli oni w miejsce, gdzie została znaleziona martwa Alicja F. Oskarżony nie przyznał się do zarzucanego zabójstwa, nie twierdził, że zrobił to ktoś inny. Nie przyznawał się werbalnie do tego czynu, ale w odniesieniu do tego co mówił podczas śledztwa nie był już taki stanowczy. W śledztwie twierdził, że do czegoś doszło, do rękoczynów – mówił sędzia Furman.
Przypomniał słowa oskarżonego ze śledztwa kiedy mówił on o tym, że ofiara naśmiewała się z niego.
– Zdenerwował się, popchnął ją. Nie wykluczał, że ją uderzył. Upadła, wstała, dalej się naśmiewała, popchnął ją drugi raz, upadła i dalej się nie ruszała i potem już nie wie co się działo. Odzyskał świadomość, kiedy obudził się w domu – przypominał wyjaśnienia ze śledztwa oskarżonego.
Na śmierć Alicji nałożyły się dwie okoliczności: uduszenie na skutek zadławienia oraz zachłyśnięcie się krwią.
Krew była efektem urazów twarzoczaszki, które zostały zadane – jak biegli stwierdzili – w sposób czynny. Czyli wykluczyli sytuację, żeby obrażenia ciała spowodował upadek.
– Gdyby wyalienować tamte obrażenia krwotoczne. Powodem zgonu było klasyczne uduszenie. Z opinii wynika, że zgon nastąpił zaraz po zaprzestaniu duszenia – mówił Ryszard Furman.
Zatem bezsporne jest również to, że Alicja F. została uduszona i pobita. Sąd nie dał wiary wcześniejszym wyjaśnieniom, że ofiara została popchnięta, upadła i nie wstała.
W uzasadnieniu przypomniano, że na miejscu znaleziono krew na cegle, kawałku drągu.
– Nie nadawały się do identyfikacji, ale to była krew w miejscu znalezienia zwłok. Daje to podstawy do twierdzeń, że tymi przedmiotami była uderzana, a nie że na nie upadła. Mamy ślady krwi na odzieży oskarżonego – mówił dalej sędzia.
Nie dał wiary wersji, że Adrian P. mógłby się ubrudzić w momencie np. próby udzielenia pomocy. Podkreślił opinię biegłych, że przyczyną pojawienia się krwi Alicji F. nie był upadek, a wcześniejsze skatowanie.
– Miała złamanie kostek w obrębie twarzoczaszki – wyjaśniał sędzia Ryszard Furman.
Na odzieży ofiary znaleziono też ślady biologiczne należące do Adriana P.
– Jeśli nie on to zrobił, to kto? – pytał retorycznie sędzia.
Sędzia wskazał, że oskarżony stanowi zagrożenie dla społeczeństwa.
Świadczą o tym wybuchy emocjonalne Adriana P., a także wcześniejsze skazania za m.in. brutalny rozbój oraz opinie specjalistów. Ich zdaniem mężczyzna jest wysoce zdemoralizowany, nie szanuje autorytetów, a jego postawa wykazuje bezkarność na zasadzie „co mi zrobicie?”.
Sąd nie uwierzył oskarżonemu w kwestii niepamiętania zdarzenia przez oskarżonego. Co prawda w jego krwi wykryto alkohol i niewielkie ilości amfetaminy, ale na zapisach z monitoringu nie widać, aby był pijany w stopniu, który uniemożliwiałby mu się poruszanie. Idąc razem z dziewczyną nie zataczali się, nie przewracali. W uzasadnieniu przypomniano, że również biegli psychiatrzy nie wskazali, aby cierpiał na jakieś defekty intelektualne, które mogłyby mieć wpływ na jego zdolność spostrzegania rzeczywistości.
– To, co on robił, robił w pełni świadomie. Zabójstwo w tej sekwencji czynów nie było przypadkowym zdarzeniem, lecz zaplanowanym. Jeżeli chciałby jedynie wyładować złość, pobić ją, to nie musiał jej dusić – mówił sędzia Ryszard Furman.
Dlaczego nie dożywocie?
Sędzia uzasadniał, że w tym przypadku nie mamy do czynienia z kwalifikowaną zbrodnią. Według ustawodawcy tak surowa kara przewidywana jest przy zabójstwach z: rozbojem, gwałtem, wykorzystaniem materiałów wybuchowych, terrorystycznych czy ze szczególnym okrucieństwem.
– To nie zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Występuje ono kiedy można wykazać, że sprawca zanim zdecydował pozbawić życia, zadbał o to, aby: agonia trwała długo, ofiara cierpiała. Sprawca dręczy, dba o to, aby rany nie były od razu śmiertelne. Inny jest cel. W takim przypadku mamy do czynienia z sadystą, który zabija kiedy ma już dość – mówił sędzia. Podkreślał, że w tym przypadku nie mamy do czynienia z taką sytuacją.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca oskarżonego zapowiedział apelację.
Źródło: www.dziennikzachodni.pl