Adoptowany syn zamordował swoją matkę i pokroił jej ciało na ponad 500 kawałków. Ukrył je w kilkunastu garnkach i zamurował pod schodami domu
10 stycznia 2018
Nastolatek coraz częściej bywał wulgarny w stosunku do matki. Zdarzało się, że stawał się agresywny: bił Beatę, wykręcał jej ręce, dusił. Ta wybaczała mu, nie chciała także, by jej skargi zaważyły w przyszłości na jego lekarskiej karierze. Dwa razy zgłosiła jednak policjantom, że dopuścił się przemocy.
Ze szkoły zaczęły dochodzić niepokojące sygnały, że Michał zachowuje się nieodpowiednio. Potrafił krzyczeć na nauczycieli, wdał się w spór z katechetą, którego obrzucił wyzwiskami. Wśród kolegów miał opinię ekscentryka, ale wszyscy lgnęli do niego, bo miał dużo pieniędzy. Dziewczynom się podobał, ale nie widział świata poza Kamilą. Zaczął ubierać się na czarno, słuchał mrocznej muzyki, przefarbował włosy. Zaczął też chodzić na kurs sztuki walki. Matce powiedział, że dzięki temu będzie mógł zapewnić jej lepszą ochronę.
Kiedy matka zwracała mu uwagę na dziwny strój, tłumaczył jej, że tak się zachowują wszyscy jego koledzy.
Cierpliwie znosiła te fanaberie, starała się, by częściej chodził do kościoła, fundowała zagraniczne wycieczki i dawała mu coraz więcej pieniędzy. Michał zamiast do kościoła chodził do kolegi, gdzie zamykali się w pokoju i na cały regulator puszczali heavymetalową muzykę. Podczas tych spotkań chłopcy zaczęli wprowadzać się w stan ekstazy za pomocą narkotyków.
Plany z Kamilą
Im więcej czasu Michał spędzał z kolegami i Kamilą, tym bardziej zaczynał zdawać sobie sprawę, że Beata lekceważy i obraża wszystkich jego znajomych. Okazuje im wyższość, udowadnia brak kultury, obycia towarzyskiego, niski poziom wiedzy. Stara się izolować od nich syna. Tak samo było w przypadku Kamili. Pretensje Beaty nasiliły się, gdy dziewczyna nie zdała matury.
– I co ona chce teraz robić w życiu? – szydziła. – Zamierza zostać fryzjerką – odparł Michał. Mimo nacisków matki ani myślał zrywać kontaktów z dziewczyną. Cieszył się jej akceptacją, miłością, planował ułożyć sobie z nią życie. Chciał budować dom na jej posesji. Bywał u niej podczas świąt, razem spędzali wakacje.
Między nim a matką iskrzyło coraz bardziej.
Wściekł się, gdy wyrzuciła mu płytę jego ulubionego zespołu i kasetę z filmem pornograficznym.
Coraz częściej poruszał tematy seksu i na złość matce rysował wszędzie obsceniczne rysunki. W odpowiedzi mówiła o nim, że jest dzieckiem szatana. Michał zaczął nosić ze sobą noże, spał z siekierą pod łóżkiem, trzymał też w pokoju bagnet, łom i kij bejsbolowy.
W domu dochodziło do coraz gwałtowniejszych awantur z Beatą. Matka zaprowadziła Michała do psychiatry, bo podejrzewała u niego chorobę. Lekarz zauważył, że w trakcie wizyty oboje tylko na siebie krzyczą.
– Jesteście dwiema dominującymi osobowościami, które ze sobą bezustannie walczą. Łączy was patologiczna więź – powiedział im. Dostrzegł, że nie mogą bez siebie żyć, ale ze sobą tym bardziej nie.
Ich konflikty dotyczyły też spraw finansowych. Michał miał coraz większe potrzeby. Chciał, by matka kupiła mu mieszkanie. Beata podsuwała synowi do podpisania deklaracje, że się poprawi, będzie dla niej dobry, przestanie przeklinać i ją bić. Michał podpisywał kartki, bo wiedział, że jeśli tego nie zrobi, nie dostanie pieniędzy. Rosła w nim irytacja, bo czuł, że matka nim manipuluje i próbuje stale go kontrolować.
Ona domagała się raportów z jego codziennego życia. Gdy ich odmawiał, karała go w sposób, którego Michał nienawidził najbardziej: milczała godzinami. Któregoś dnia dowiedział się, że w testamencie go wydziedziczyła i wszystko zapisała kuzynowi. To przelało czarę goryczy.
Śmierć w kuchni
Do tragedii doszło w lipcu 2004 roku. Od jakiegoś czasu rodzina Beaty nie mogła się z nią skontaktować. Policja na prośbę krewnych kobiety weszła do jej domu.
– Mamy nie ma, wyjechała z jakimś nieznanym facetem. Nie mam z nią kontaktu – twierdził Michał. Dziwne było to, że nowe auto kobiety stało w garażu. Mundurowi dowiedzieli się, że 19-latek dzień wcześniej kupował cement, choć nie znał się na pracach budowlanych. Z wnętrza domu dochodził zapach spalenizny. To zadecydowało, że policjanci już bez ceregieli weszli do willi, choć Michał twierdził pokrętnie, że pali w piecu starą odzież i stąd ten swąd. Nie umiał wyjaśnić, dlaczego i po co wybudował pod schodami ściankę z pustaków. Gdy ją zburzono, w ukrytych za nią garnkach znaleziono fragmenty ludzkiego ciała.
Z relacji Michała wynikało, że był na strychu z matką, by poukładać deski. W trakcie pracy zaczęli się kłócić o majątek. Michał wypomniał matce, że ta zamierza go wydziedziczyć. Gdy pokłóceni schodzili na dół, potknął się i popchnął Beatę, która spadła ze schodów i mocno się potłukła.
Poturbowana kobieta poszła do kuchni, przekonana, że syn chciał ją zabić. Wspomniała coś o szatanie. Wzięła do ręki nóż i zamachnęła się nim od góry. Michał złapał ją za rękę i sam zadał jej cios pięścią. 65-letnia kobieta upadając, uderzyła głową o kafelki i przestała się ruszać. Michał ją reanimował, ale bez skutku. Wtedy wyszedł z domu, poszedł do sklepu, kupił alkohol. Nawet myślał o tym, by wstąpić na pobliski komisariat, ale zrezygnował z tego.