Ann była groźnym przeciwnikiem. Wreszcie osiągnęła cel i nie planowała poddać się łatwo, swych zdobyczy broniła za wszelką cenę cz. 5/6
5 stycznia 2020

Billy Woodward pragnął różnić się od rodziców nie tylko niekonwencjonalnym wyborem żony. Miał również swoje własne, zupełnie oryginalne i nietypowe, podejście do obowiązków głowy rodziny. Podobnie jak kiedyś nie chciało mu się zrywać rankiem na wykłady w Harvardzie, teraz nie miał najmniejszego zamiaru iść w ślady ojca, przez całe życie łamiącego sobie głowę nad pomnażaniem majątku. Dał się wprawdzie namówić na zasiadanie w radach nadzorczych dwóch korporacji, ale przy stole obrad widywano go sporadycznie. Zadowalał się zupełnie miesięczną pensją w wysokości 10 tysięcy dolarów z rodzinnego funduszu, a po śmierci ojca, która nastąpiła 26 września 1953 roku, wziął w swoje ręce sprawy Hanover Bank, co dało mu wprost nieograniczone możliwości wydawania pieniędzy.Traf jednak chciał, że zamiast wydawać – wspaniale zarabiał. Odezwała się w nim żyłka znawcy koni. Odziedziczony po ojcu ogier Nashua zamiast – jak wszyscy przypuszczali – skończyć w zaniedbaniu, pod okiem Billa stał się „czarnym koniem” najważniejszych torów wyścigowych USA, zgarniając rocznie nagrody sięgające miliona dolarów.
Końska pasja nie zdołała jednak go wytrącić z orbity najważniejszego zainteresowania. Niezmiennie i wytrwale oddawał się pasji, którą nadrabiał niegdyś bezsensownie tracony czas. „Billy nie miał sobie równych w uganianiu się za kobietami – stwierdził Jack James, świadek na jego ślubie, przyjaciel ze szkoły oficerskiej w Tacoma. – Czasem sprawiał wrażenie, że jest zakochany w Ann i chce świecić synom swym przykładem, lecz pozostawało to w konflikcie z jego prawdziwym życiem.
Miał poczucie męskiej misji, za którą uznawał stosunki pozamałżeńskie”.
Smak wolności
Wśród wielu udanych podbojów Billa, największą zdobyczą była księżniczka Marina Torlonia, nosząca tytuł po ojcu, spadkobiercy jednego z najstarszych rodów włoskiej arystokracji. Wyjątkowo majętna żona Franka Shieldsa, mistrza tenisa pochłoniętego nałogiem alkoholowym, umiała dzielić czas pomiędzy obu mężczyzn. Jej związek z młodym bankierem trwał od jesieni 1946 roku niemal do jego śmierci, stając się przyczyną rozstroju nerwowego Ann oraz jej publicznych napadów zazdrości, odbijajacych się szerokim echem w nowojorskim towarzystwie. Billy praktycznie nie uczynił nic, by ukryć związek z utytułowaną kochanką. Ukrywał się z nią w Los Angeles i Paryżu, wymykał się do niej na całe noce, gdy przebywała w Nowym Jorku, a w rezultacie bywał rzadkim gościem w domu.
Obciążona wszystkimi kompleksami przeszłości, Ann ciężko znosiła konfrontację z księżniczką. Nieudolnie walczyła o męża. Próbowała odpowiedzieć tym samym, lecz jej zdrady miały przeważnie efekt tragikomiczny i ściągały na jej głowę widmo rozwodu. Zaczęli się wzajemnie śledzić; prywatni detektywi mieli pełne ręce roboty. Doszło do tego, że już niemal każde ich wspólne wyjście z domu kończyło się skandalem, gdy Billy – zgodnie ze swą naturą – szeptał do ucha jakiejś partnerce w tańcu lub wodził oczami za kolejną pięknością. Dochodziło do głośnych kłótni, publicznych rękoczynów, rzucania w lustra kielichami szampana. Większość z tych awantur odbywała się w domu, tuż po powrocie z kolejnego przyjęcia. Służba była świadkiem żenujących scen. – Bij, uderz mnie raz jeszcze! – krzyczała rozhisteryzowana Ann. Rozlegały się odgłosy mocno wymierzanych ciosów i krzyk bólu, po czym następowała znacząca cisza. To państwo godzili się w sypialni.
Czasem jednak odgłosy kłótni i rękoczynów wydostawały się przez otwarte okna na ulicę. Wtedy zaniepokojeni sąsiedzi lub przechodnie zawiadamiali policję, stawiając walczące strony w dwuznacznej sytuacji. Po jednej z interwencji policjantów Billy postanowił wystąpić o rozwód. Ann również nie widziała już innego wyjścia. Jej adwokat doradził separację i wystąpienie do sądu o co najmniej dwa miliony dolarów jednorazowej odprawy, nie licząc zwyczajowych alimentów. Mając świadomość oczekujących ją tak czy inaczej ogromnych korzyści materialnych, Ann zaproponowała mężowi zgodę. Zdała sobie sprawę, że bez niego mało znaczy i nie wyobraża sobie życia. Jej ulubione powiedzenie: „Billy Woodward, jesteś moim najcenniejszym klejnotem!”.
Billy upierał się jednak przy rozwodzie. Raptem wydarzyła się tragedia. Traf chciał, że jego przyjaciel Bean po powrocie z wojny też rozwodził się ze swą meksykańską żoną, czemu towarzyszyło jego totalne rozprzężenie moralne, łajdacki tryb życia i pogrążanie się w mocno zaawansowanym alkoholizmie. Balansował na krawędzi tragedii. Jadąc po pijanemu Jeepem po lokalnej drodze w pobliżu swej posiadłości na Florydzie, Bean miał wywrotkę. Unieruchomiony pod samochodem wzywał pomocy, strzelając w powietrze z rewolweru z takim skutkiem, że pomylił kierunki i wypalił sobie prosto w głowę.
Tadeusz Wójciak
Już jutro ostatnia część opowieści. Zajrzyj do nas koniecznie!