Po zakończonej kolacji goście rzekomego dyrektora pojechali wynajętymi luksusowymi taksówkami pod wieżę, by dokonać jej oględzin. Biznesmeni zadawali różne pytania, on – w miarę możliwości – odpowiadał. Na koniec przypomniał o tym, o czym wspomniał na końcu kolacji. – Sprawa jest pilna, dlatego chętni muszą w ciągu tygodnia złożyć ofertę. Przypominam o dyskrecji. Pan minister nie byłby zadowolony, gdyby sprawa ujrzała światło dzienne.

Dzięki niezwykłej wyobraźni i talentom aktorskim Lustiga, żaden z gości ani przez moment nie nabrał podejrzeń, że jest on oszustem.

Był wiarygodny, przekonująco odgrywał rolę wysokiego rangą urzędnika ministerialnego, doskonale odnajdywał się we wnętrzach najdroższego paryskiego hotelu. W czasie kolacji można było odnieść wrażenie, że kelnerzy traktują go jak stałego bywalca tego miejsca. Czy ktoś taki mógł być oszustem?

Przejażdżka z biznesmenami miała jeszcze jeden cel, znany tylko Lustigowi. Obserwował ich, analizował, który z nich wydaje się być najbardziej łatwowierny. Po godzinie wszystko było jasne – bez względu na wysokość oferty jego ofiarą miał zostać André Poisson. Inna rzecz, że zgłoszona przez niego oferta nie była wcale zła – zaproponował równowartość dzisiejszego miliona dolarów. Panu André chyba najbardziej zależało na wygraniu nieformalnego przetargu. Jego determinacja miała nie tylko powody finansowe. O ile dla pozostałych branżowych rekinów był to kolejny interes, dla Poissona było to coś więcej. Młody mężczyzna dopiero od niedawna należał do czołówki potentatów w branży i wygranie nieformalnego przetargu ogłoszonego przez ministerstwo było – w jego mniemaniu – przepustką na paryskie salony. Tak bardzo żył tą myślą, że stracił kontrolę nad tym, co robi. Jedynie żona próbowała sprowadzić go na ziemię, zadając trudne pytania: – Kim jest ten wysoki rangą urzędnik, o którym nigdy wcześniej nie słyszałeś? Dlaczego to wszystko jest takie tajne? Skąd ten nagły pośpiech? Skoro wieża stoi od 35 lat, to dlaczego na przedstawienie ofert jest tylko kilkanaście godzin?

Poisson w rozmowie telefonicznej podzielił się z Lustigiem wątpliwościami żony. Podczas rozmowy w cztery oczy Lustig zwierzył mu się wtedy, że jako wysoki rangą urzędnik musi prowadzić życie na odpowiednio wysokim poziomie, a pensje są takie małe…: – Człowiek musi podejmować bardzo poważne decyzje finansowe, spotykać się z bogatymi ludźmi i krępujące jest, kiedy nie ma w portfelu pieniędzy na opłacenie kolacji. Człowiek musi znaleźć jakieś sposoby na dodatkowe dochody.

Poisson zrozumiał, że ma do czynienia ze skorumpowanym urzędnikiem państwowym, który niedwuznacznie daje mu do zrozumienia, że za wygranie przetargu musi dać łapówkę. To ostatecznie uśpiło jego czujność i tylko utwierdziło mężczyznę w przekonaniu, że rozmawia z właściwym człowiekiem. Następnego dnia przekazał Lustigowi walizkę z pieniędzmi… i po raz ostatni w życiu widział rzekomego urzędnika ministerialnego. Poisson zapłacił Lustigowi całą żądaną kwotę. W zamian otrzymał bezwartościowy paragon sprzedaży na jeden z najsłynniejszych obiektów na świecie. Lustig jeszcze tego samego dnia wyjechał do Wiednia, bo spodziewał się, że Poisson pójdzie do ministerstwa, by dowiedzieć się, co dzieje się w jego sprawie, a wtedy jego mistyfikacja wyszłaby na światło dzienne. Podobno Lustig każdego dnia kupował gazety, bo spodziewał się, że mężczyzna zawiadomi policję o oszustwie, którego padł ofiarą. Jego obawy były jednak póki co nieuzasadnione. Mijały dni, tygodnie, a w mediach nie było żadnej wzmianki. Bynajmniej nie z powodu blokady informacji, bo nie było ku temu żadnego powodu. Powód był o wiele bardziej prozaiczny.

Oszukany przedsiębiorca tak bardzo obawiał się kompromitacji, a może nawet konsekwencji karnych z powodu korupcji urzędnika państwowego, że o spektakularnym przestępstwie wolał nikogo nie informować.

Zrobił to dopiero kilka miesięcy później i tylko dlatego, że nie mógł już dłużej ukrywać przed żoną utraty tak dużej sumy pieniędzy!

Tymczasem Lustig rozzuchwalony swoją bezkarnością miesiąc później wrócił do Paryża i w niemal identyczny sposób próbował powtórnie sprzedać wieżę. Na luksusową kolację zaprosił teraz wysoko postawionych przedstawicieli dużych firm metalurgicznych. Tym razem jednak oszustwo mu nie wyszło, a ofiara jego przekrętu natychmiast zgłosiła się na policję i sprawa trafiła na pierwsze strony gazet. Lustigowi nadal jednak sprzyjało szczęście, bo udało mu się uniknąć aresztowania.

Resztę swojego życia spędził w Stanach Zjednoczonych, gdzie podawał się za arystokratę i sam siebie nazywał hrabią. Za oceanem rozpoczął się nowy etap jego życia. Nie zmieniło się tylko jedno: ani myślał zabrać się za uczciwą pracę i w dalszym ciągu zajmował się kradzieżami i oszustwami. 

< 1 2 3 4 5>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]