Bez skrupułów zamordował jedyną osobę, która wyciągnęła do niego rękę, która go wspierała i chciała wyrwać z nałogu.
7 lutego 2018
Roman J. zasnął ledwie głowę przyłożył do poduszki. Właściciel straganu długo jeszcze nie mógł zasnąć. W myślach rozważał, czy dobrze zrobił zatrudniając nieznanego mężczyznę. Wiedział, że żona zmyje mu głowę za taką lekkomyślność.
– A co tam, byleby robotny był. Sam nie dam rady – mruknął w końcu do siebie. Odwrócił się drugi bok i zasnął.
Wyznania alkoholika
Wstali przed świtem. Ignacy W. sprawnie przygotował śniadanie. Z niepokojem przyglądał się swojemu nowemu pracownikowi, który z rana nie wyglądał najlepiej. Ręce mu się trzęsły, oczy miał przekrwione. Dwie mocne kawy postawiły go jednak na nogi. Wkrótce siadł za kierownicą Opla swojego pracodawcy i wyruszyli do miejscowości, w której tego dnia miał być przyjmowany Święty Obraz.
W ciągu pierwszego dnia Ignacy W. z zadowoleniem zauważył, że Roman J. nie boi się ciężkiej pracy. Ochoczo dźwigał towar, rozkładał stragan. Okazał się bardzo przydatny. Potrafił też zagadać do kupujących, a nawet przekonać ich do wybrania czegoś ze stoiska. Wieczorem, po całym dniu pracy, wrócili do hotelu. Roman J. padł ze zmęczenia na tapczan i zasnął w ciągu kilku chwil. Pracodawca nakrył go kocem.
– Dobrze się dziś spisałeś – mruknął Ignacy W. bardziej do siebie niż do pochrapującego pracownika.
Następne trzy dni minęły im szybko. Bladym świtem zrywali się do pracy, do hotelu wracali zmęczeni popołudniami. Któregoś wieczoru, kiedy siedzieli przed telewizorem w hotelowym pokoju, Roman zwierzył się swojemu pracodawcy, że jest alkoholikiem.
– Mam dobry zawód. Jestem ogrodnikiem. Pracowałem w szklarni. Tam wszyscy pili. To ja też. Inni jakoś potrafili przestać, kiedy trzeba było, a ja nie. Wyrzucali mnie za picie z niejednej roboty. Rok temu miałem atak padaczki alkoholowej. Trafiłem do szpitala. Wyszedłem po dwóch tygodniach, ale z nałogiem nie zerwałem – przyznał Roman.
Ignacy W. ze smutkiem kiwał głowa.
– Oj, z wódką jeszcze nikt nie wygrał. Znałem wielu takich, którzy zapili się na śmierć. Żal mi ciebie. Dam ci pieniądze na esperal. Zaszyjesz się i przestaniesz pić. Nie ma innego wyjścia. Powiem w barze w hotelu i okolicznych sklepach, żeby ci nie sprzedawali alkoholu. Zobaczysz dasz radę – planował Ignacy W.
Kolejne dni minęły spokojnie. Ignacy wręczył Romanowi pieniądze na zakup i założenie esperalu. Roman starał się trzymać z dala od sklepów z alkoholem. Kiedy miał wolną chwilę dzwonił do swojej siedemnastoletniej narzeczonej.
Romans z nastolatką
Nie przyznał się pracodawcy, że spotyka się z dziewczyną młodszą od siebie o 20 lat. Poznali się ponad dwa lata wcześniej. Połączył ich przypadkowy esemes, który omyłkowo, 15-letnia wówczas Dorota, wysłała na numer telefonu komórkowego Romana. Ten odpisał i tak zaczęła się ich, początkowo telefoniczna znajomość. Wkrótce Roman wybrał się w odwiedziny do rodzinnej miejscowości Doroty. Ani jej, ani jemu nie przeszkadzała duża różnica wieku. Nastolatka traktowała poznanego mężczyznę raczej jak ojca niż przyjaciela. On szpanował przy niej pieniędzmi i samochodem, który pożyczał od znajomego. Twierdził, że jest bajecznie bogaty i żyje z bankowych procentów. Obiecał, że kiedy będzie pełnoletnia, to zabierze ją do Stanów Zjednoczonych.
– Mam dobrych znajomych na Florydzie. Zamieszkamy tam. Wyślę cię do dobrej szkoły. Jeszcze nie teraz, bo jesteś za młoda. Nie pozwoliliby nam razem wyjechać z Polski. Zobaczysz jak nam będzie wspaniale – snuł marzenia Roman, który przy Dorocie starał się nie pić alkoholu i zawsze był schludnie ubrany.
Dziewczyna naiwnie wierzyła w jego opowieści. Wierzyła w niego niczym w młodzieżowego idola. On przy Dorocie rósł w oczach z dumy, że taka małolata poleciała na niego. Nastolatka tak oszalała z miłości, że kilka razy uciekła z domu, aby się z nim spotkać. Oczywiście miała później problemy z nieusprawiedliwionymi nieobecnościami w szkole. Matka dziewczyny zorientowała się, że córka spotyka się ze starszym mężczyzną. Poprosiła go o spotkanie. Błagała, aby przestał kontaktować się z Dorotą, ale Roman nie miał sobie nic do zarzucenia.
– To pani ją źle wychowuje. Nie ma pani dla niej czasu. Z nią trzeba rozmawiać spokojnie. A pani tylko krzyczy i ma coraz większe wymagania – pouczał matkę Doroty.
Kobieta prosiła o pomoc policjantów z miejscowego komisariatu, ale ci niewiele mogli zrobić. Zafascynowanie Doroty nie przeszło nawet, kiedy okazało się, że jej ukochany nie jest tak bogaty jak opowiadał na początku znajomości.
– Mam przejściowe kłopoty. Bank zablokował mi konto. Muszę poszukać pracy, ale to tylko dorywczo, do rozwiązania problemów z bankiem – bajerował nastolatkę.
Dziewczyna nie zdziwiła się więc, kiedy na początku maja 2008 roku Roman W. wysyłał do niej esemesa z informacją o znalezieniu „świetnej pracy”. Mężczyzna pisał, że wkrótce będą mogli się spotkać.
Pijackie plany
Początkowo Roman chciał poprosić swojego pracodawcę o pożyczenie pieniędzy na wyjazd do dziewczyny, potem uznał, że lepsze wrażenie zrobi, kiedy przyjedzie do Doroty samochodem.
– Auta, to stary na pewno mi nie da. Muszę skubnąć mu samochód i trochę kasy – planował Roman J., który zaczął znowu popijać alkohol. Robił to jednak ukradkiem, tak aby pracodawca się nie zorientował. Któregoś wieczoru, kiedy Ignacy W. zasnął zmęczony po pracy, Roman zabrał mu kluczyki od auta oraz koszulę, w której pracodawca nosił dokumenty i pieniądze. Mężczyzna wsiadł do samochodu, ale nie zdecydował się na odjechanie. Zamknął samochód i wrócił do hotelu. W pokoju odłożył skradzione rzeczy na swoje miejsce. W łazience ukradkiem napił się wódki.
– Jeszcze nie dzisiaj. Może za kilka dni – planował.
W końcu Roman wysłał do Doroty esemesa, że przyjedzie do niej wieczorem 10 maja. W tym dniu jak zwykle obaj mężczyźni handlowali dewocjonaliami. Rano Roman kupił w pobliskim sklepie niedużą butelkę wódki. Popijał z niej co jakiś czas. Pracodawca nie zorientował się, że Roman z godziny na godzinę był na większym rauszu. Po powrocie do hotelu Ignacy stwierdził, że jest zmęczony i idzie odpocząć.
– Rozładuj sam towar. Mnie coś dziś serce boli. Będę w pokoju, gdybyś mnie potrzebował – stwierdził starszy mężczyzna.
Romanowi wcale nie przeszkadzała nieobecność pracodawcy. Spokojnie kupił w sklepie kolejną flaszkę. Pił sam w czasie wynoszenia towaru z auta. W myślach planował kradzież samochodu i pieniędzy. Tak minęło mu popołudnie. Wieczorem zajrzał do pokoju.
– O jesteś. To dobrze. Właśnie przygotowałem kolację. Siadaj, zjemy razem – ucieszył się Ignacy W.
Roman nie palił się do wspólnego posiłku z pracodawcą, którego zamierzał wieczorem okraść. Bał się jednak swoim zachowaniem wzbudzić jego podejrzenia. Posłusznie siadł przy niewielkim stoliku. Ledwo przełknął dwie małe kanapki.
– Coś ty dziś taki nieswój? – zagadywał pracodawca. Wkrótce dał jednak spokój milczącemu Romanowi.
– Ochlapię się i idę spać – zapowiedział starszy mężczyzna.
Roman z ulgą wyszedł z pokoju. Bał się, że pracodawca zauważy w końcu jego podenerwowanie.
– Muszę się napić. Nie dam rady bez kielicha – mówił sam do siebie. Szybkim krokiem pomaszerował do sklepu nocnego. Pieniędzy wystarczyło mu na niedużą butelkę. Wypił ją na ławce przy hotelu. W budynku obok rozpoczęła się dyskoteka. Głośna muzyka zagłuszała wszystko w odległości stu metrów.
Nożem w pracodawcę
– Czas działać – mruknął Roman i poszedł do hotelu. Cicho wszedł do pokoju. Zasłony były zaciągnięte. Chwilę trwało, aż wzrok przyzwyczaił mu się do ciemności. Widział zarys ciała Ignacego na wersalce. Mężczyzna spał przykryty kołdrą. Roman otworzył drzwi do łazienki, zapalił tam światło. Blask z lampy rozświetlił wnętrze pokoju. Roman nachylił się nad łóżkiem. Chwilę nasłuchiwał, czy pracodawca śpi. Uspokoiło go lekkie pochrapywanie, jakie dochodziło z pościeli. Rozejrzał się po pokoju. Nie zauważył na krześle koszuli, w której Ignacy trzymał pieniądze.
– Kur… pewnie w niej śpi – zaklął cicho pod nosem.
Z półki wziął tłuczek do mięsa. Cicho zbliżył się do śpiącego. Zaczął go odkrywać w poszukiwaniu pieniędzy.
– Co ty? – zapytał nagle rozbudzony Ignacy. Patrzył nieprzytomnie na Romana. Ten nie namyślając się uderzył tłuczkiem pracodawcę w głowę. Ignacy mimo zaspania usiłował się bronić. Mężczyźni zaczęli się szarpać. Sturlali się razem na podłogę. Ignacy leżał na plecach. Kołdra utrudniała mu ruchy. Roman odrzucił tłuczek i szybko sięgnął po nóż, który leżał na stole. Zadawał cios za ciosem. Ranił Ignacego w szyję, twarz, skroń. Krew starszego mężczyzny bryzgała po całym pokoju. W końcu zziajany Roman odrzucił nóż. Wziął z wersalki dużą poduszkę. Nakrył nią zakrwawioną twarz pracodawcy. A sam poszedł do łazienki. Odkręcił zimną wodę. Zmył krew z rąk i twarzy. Umył nóż. Wytarł go do sucha papierowym ręcznikiem. Potem położył nóż na metalowym grzejniku. Sprawdził w lusterku, czy nie ma krwi na twarzy. Wrócił do pokoju. Upewnił się, że Ignacy W. nie żyje. Z kieszeni w koszuli wyciągnął mu plik pieniędzy. Przeliczył banknoty, było ponad 1700 złotych.
Morderca się bawi
– Mało – mruknął i niezadowolony sięgnął po dokumenty zabitego mężczyzny. Kluczyki do auta leżały na półce nad łóżkiem. Lekko rozsunął zasłony w oknie. Z zadowoleniem zauważył, że na dworze już zapadł zmrok. Sprawdził jeszcze, czy niczego nie zapomniał, po czym wyszedł. Zamknął pokój na klucz. Niezauważony przez nikogo wyszedł z hotelu i doszedł do parkingu. Bez problemu uruchomił samochód należący do Ignacego. Zanim odjechał z parkingu wysłał esemesa do Doroty. Zawiadomił ją, że będzie u niej za dwie godziny. Około godziny 23 dotarł do miejscowości, w której mieszkała siedemnastolatka. Czekała na niego w umówionym miejscu. Bez żadnych wątpliwości wsiadła do auta.