Teza taka nie jest prawdziwa. Chociaż przez wiele dziesięcioleci w prawie pokutował taki pogląd. Dobrze wiedzieli o tym zabójcy i robili wszystko aby starannie pozbyć się zwłok.

Ta zasada została złamana w latach 40 XX wieku. Wówczas Brytyjczykowi, Johanowi G. Haighowi, udowodniono 6 zabójstw (sam twierdził, że było ich 9). Haigh mając na uwadze maksymę: „Nie ma ciała, nie ma zbrodni”, zwłoki swoich ofiar rozpuszczał w kwasie siarkowym. Mordował z pobudek finansowych. Kiedy już pozbył się ciała, fałszował dokumenty i sprzedawał mieszkania swoich ofiar. Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 10 sierpnia 1949 roku.

W Polsce toczy się wiele postępowań, w przypadku których nie jest znane miejsce ukrycia zwłok ofiary zabójstwa lub innego przestępstwa przeciwko życiu, natomiast organa ścigania są przekonane o zbrodniczym spowodowaniu śmierci ofiary. Często w takich sprawach oskarżony o zabójstwo nie chce wskazać miejsca ukrycia zwłok, bo przypuszcza, że nie poniesie odpowiedzialności karnej. Dodatkowo na braku ciała buduje swoją linię obrony. Tymczasem w polskich sądach pojawiają się skazania za zabójstwo w sprawach, w których nigdy nie udało się odnaleźć zwłok.

Alicja Majcz

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]