Zabijał, porywał, był bezwzględny, bali się go kompani. Przed sądem apelacyjnym prosi o łagodniejszą karę. Popiera go nawet prokurator
3 marca 2019
Szef tak zwanej grupy konstancińskiej Rafał B., ps. Bukaciak, poprosił sąd o łagodniejszy wymiar kary. – Moje życie jest w rękach sądu – mówił. O obniżenie kary z 25 do 15 lat więzienia wniósł także prokurator, wskazując na dobrą współpracę przestępcy z organami ścigania. Mężczyzna został skazany w grudniu 2017 roku na 25 lat więzienia i 10 lat pozbawienia praw publicznych. Musi także zapłacić 54 tysiące złotych opłat sądowych.
„Bukaciak” oskarżony był o 22 przestępstwa, w tym kierowanie tak zwaną grupą konstancińską w latach 2010-2013 wraz z Łukaszem A. – „Łukim”, rozboje i wymuszenia rozbójnicze, czerpanie korzyści z nierządu, porwania, posiadanie „znacznego arsenału broni palnej”. Akt oskarżenia zawierał również zarzuty pomocy w zabójstwie oraz dwóch zabójstw, których „Bukaciak” miał bezpośrednio dokonać.
Grzegorza Z., pseudonim „Pająk”, miał zabić łopatą w 2002 roku, a Grzegorza P. – „Pekina” z grupy „szkatułowej” miał zastrzelić w roku 2012.
Obie ofiary zostały zakopane w miejscowości Dębówka pod Warszawą. „Bukaciaka” oskarża się także o cztery podżegania do zabójstw innych osób z grup przestępczych.
Przestępca słynął z bezwzględności. Jego gang specjalizował się w przemycie i handlu narkotykami oraz bronią. Strefami wpływów grupy Rafała B. objęte były – jak mówią policjanci – podwarszawskie miejscowości: Piaseczno, Konstancin i Góra Kalwaria.
Apelację na korzyść oskarżonego złożył obrońca B., mecenas Piotr Dałkowski i, co zdarza się niezwykle rzadko, także prokurator Andrzej Rybak z Prokuratury Krajowej.
Sędzia Marzanna Piekarska-Drążek powiedziała, że „apelacje obydwu stron są zgodne”.
Strony zarzucały sądowi pierwszej instancji, że skazując „Bukaciaka” za najpoważniejsze z zarzucanych mu czynów, nie skorzystał z możliwości nadzwyczajnego złagodzenia mu kary, mimo tego, że Rafał B. po zatrzymaniu w 2013 roku zdecydował się współpracować z organami ścigania, zostając tzw. małym świadkiem koronnym.
– Sąd zasadnie skazał oskarżonego za wszystkie zarzucane mu czyny. Mam jednak wrażenie, że sąd nie dostrzegł tego, że większość czynów zarzucana Rafałowi B., to te, w których on sam opisał swoją rolę, przyznał się do winy. Dzięki temu, że zaczął współpracować z organami ścigania, na współpracę zdecydowały się także inne osoby – zwrócił uwagę Rybak.
Mecenas Dałkowski powiedział, że Rafał B. „nie był dobrym człowiekiem”. – Nie mam co do tego wątpliwości, on też ich nie ma. Ale dzięki jego decyzji, żeby się oczyścić, współpracować z organami ścigania, udało się postawić dziesiątki, jeśli nie setki zarzutów. Podał dane, które pozwoliły chociażby częściowo wyjaśnić niewyjaśnione sprawy, przerwać zmowę milczenia – mówił adwokat.
Obrońca i prokurator wnosili o złagodzenie B. kary z 25 do 15 lat pozbawienia wolności.
Na koniec przemówił sam „Bukaciak”. Łamiącym się głosem wielokrotnie przepraszał sąd za chaos wypowiedzi. Tłumaczył, że wiąże się to dla niego z ogromnymi emocjami. Szczegółowo odniósł się do zarzutów, za które został skazany. – Za to, że ja to wszystko ujawniałem, sąd dał mi taką nagrodę – dodał.
– Prawda jest taka, że moje życie dziś jest w rękach wysokiego sądu. Dwadzieścia pięć lat to dla mnie tak naprawdę dożywocie. Na mnie i tak jest wydany wyrok śmierci, nie przez jedną czy dwie osoby, ale całe grupy. Dzięki moim zeznaniom została rozbita grupa mokotowska, „szkatułowa”, wołomińska, kozienicka – wyliczał oskarżony.
Dodał, że zostając tak zwanym małym świadkiem koronnym, naraził na niebezpieczeństwo także swoją rodzinę.
Sędzia Piekarska-Drążek odroczyła wydanie wyroku w tej sprawie do 14 marca. „Bukaciak” nie będzie doprowadzony do sądu na jego ogłoszenie.
źródło: tvnwarszawa.pl