Nie jedną, ani kilka, a kilkadziesiąt ofiar na swoim koncie ma Paweł W. (faktyczna liczba poszkodowanych nie jest znana). Wiadomo tylko, że 38 kobiet stawiło się do komisariatu policji przy ulicy Wilczej w Warszawie i oświadczyło, że są nękane przez tego samego mężczyznę!

Jak obce sobie kobiety zorientowały się, że mają do czynienia z tym samym prześladowcą? To zasługa jednej z poszkodowanych – Kariny R. Mieszkająca w Śródmieściu kobieta wspomina, że wszystko zaczęło się w listopadzie 2014 roku. Pewnego dnia wyszła do sklepu, po drodze rozmawiała przez telefon. Nagle zorientowała się, że jakiś mężczyzna zrównał z nią krok. Szedł obok bez skrępowania przysłuchując się rozmowie. Podobnie jak ona wszedł do sklepu. Kiedy z niego wyszli, powiedział, że zrobiła na nim oszałamiające wrażenie i prosił o rozmowę. Karina powiedziała, że nie ma czasu i poszła dalej. Mężczyzna nie odpuszczał. Szedł za nią, namawiał na spotkanie. Dziewczyna zdążyła napisać wiadomość do swojego chłopaka, że ma natręta na karku. Mężczyzna zadzwonił. Rozmawiali przez tryb głośnomówiący. Partner Kariny blefował, że widzi ich z okna i jeśli „koleś” nie odczepi się od jego dziewczyny może pożałować. Paweł W. odpuścił.

Niebawem kobieta znowu wpadła na swojego „adoratora”. Ponownie prosił ją o kilka minut rozmowy i o numer telefonu. Odmówiła. Później jeszcze wielokrotnie widywała go w centrum Warszawy. Cały czas w tych samych miejscach. Przestraszyła się, kiedy pewnego razy wsiadł do tego samego tramwaju, co ona. Wpatrywał się w nią dziwnym wzrokiem, a potem wysiadł na tym samym przystanku. Karina zaczęła uciekać. On za nią z pytaniem, czemu jest taka niemiła. Pogoniło go dwóch mężczyzn.

Później spotkała go w metrze. Na szczęście jechał ruchomymi schodami w górę, a ona z koleżanką w dół, ale po kilku minutach poczuła na sobie czyjś świdrujący wzrok. Paweł stał tuż obok. Dziewczyny postanowiły uciec przed natrętem. On gonił za nimi, cały czas próbując dowiedzieć się o nazwisko i numer telefonu. Udało im się uciec.

Wcześniej Karina łudziła się, że natręta spotyka przypadkowo, ale sytuacja w metrze uzmysłowiła jej, że ma do czynienia z typem, który ślepo będzie podążał jej śladami. Postanowiła coś z tym zrobić. Zanim udała się do komisariatu, napisała na facebookowym profilu Spotted:Metro: „Chciałabym prosić o kontakt z dziewczynami, które tak, jak ja są regularnie zaczepiane przez dziwnego chłopaka w okolicach centrum (…). Niski, szczupły, blady, ma wytrzeszczone niebieskie oczy, ciemne włosy, zawsze ubrany w ciemne ciuchy. Jeśli którąś z dziewczyn też zaczepia, bardzo proszę o komentarz. Chciałabym coś z tym zrobić, bo mam już dość strachu”.

Minęło kilka godzin od zamieszczenia posta, a posypały się komentarze. Jedną z młodych kobiet zaczepiał w okolicy metra Centrum, innym razem próbował ją podejść pod kinem Femina. Kolejna informowała, że ktoś o takim rysopisie zaczepiał ją w sklepie, gdzie pracuje. Był tak namolny, że zakazano wchodzić mu na teren sklepu. Jedna z dziewczyn wyznała, że popełniła straszny błąd i podała mu prawdziwe nazwisko. Znalazł ją na facebooku, nie dawał jej spokoju. Kiedy zablokowała jego konto, zaczął nagabywać jej znajomych. Mówił, że powinna go docenić, że tak długo o niej pamięta.

Odpowiedzi na apel Kariny było coraz więcej. Ostatecznie zebrało się 38 kobiet, które ustaliły, że prześladuje je ten sam człowiek, „grasujący” w centrum Warszawy. Znalazły go nawet na portalu społecznościowym.

Często zamieszczał tam wpis: „Powinnaś mnie docenić”. Zresztą wiele z prześladowanych przez niego kobiet stwierdziło, że do nich często też tak mówił. Nękane postanowiły zgłosić sprawę policji.

Paweł W. został aresztowany w lutym 2016 roku. Okazało się, że mężczyzna jest kursantem specyficznej szkoły uwodzenia – PUA (z angielskiego Pick Up Artist czyli artysta podrywu). PUA-si mają swój slang, zamknięte fora i zjazdy, na których nie może zabraknąć guru. Ich środowisko jest niezwykle hermetyczne, jak język, którym się porozumiewają. Na jednym z forów można przeczytać, że nawet trenerzy z długim stażem są w stanie systematycznie poznawać i domykać HB6-7, ale nie potrafią SHB. Skróty oznaczają element klasyfikacji dziewczyn. HB oznacza gorące dziewczyny (z angielskiego hot babes), SHB super gorące dziewczyny.

Filozofia PUA, oparta jest na rozwijaniu różnorodnych technik, zagrywek, czy uczeniu się odzywek, które mogą oczarować dopiero co poznaną dziewczynę. Niektórzy mówią, że to manipulacja. Trenerzy uwodzenia uważają, że to niesłuszna opinia.

PUA-si mają jasny cel: uwodzić, przełamując swoje bariery. Krążą po najbardziej tłocznych ulicach, galeriach handlowych i zaczepiają kobiety. Chodzi o to, aby poderwać jak najwięcej dziewczyn i żeby każde „podejście zamknąć”, czyli zakończyć seksem, a potem pochwalić się tym na forum. Najważniejsze to nie dać się spławić. Zakompleksieni, nieśmiali mężczyźni chcą nabyć pewności siebie, dlatego chętnie wybierają się na takie szkolenia. Nie zraża ich nawet cena: jednorazowy kurs kosztuje od 500 zł do 2000 tys. zł.

Istnieje prawdopodobieństwo, że Paweł W. biorący udział w kursie zbyt mocno wziął sobie do serca rady swojego trenera, że ma działać aż do skutku i nie odpuszczać, nawet jeśli dostał kosza.

Anna Pacuła

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]