Dywagował:

– Może się komu chwaliła, że idzie po pieniądze i że będzie miała duże pieniądze… Może poszli potem gdzieś w pole?

Paluch do winy się nie poczuwał w najmniejszym stopniu. Gęsto musiał się tłumaczyć z gróźb, które kierował w stronę żony, a które słyszeli inni ludzie. Odbyła się także wizja lokalna w domu w Dłubni. Nie wiadomo co ustalono, gdyż przewodniczący wydał polecenie protokolantowi, aby nic nie spisywał.

Brak specjalnego protokołu z wizji lokalnej natychmiast wytknął obrońca. Sposób prowadzenia rozprawy pod wieloma względami pozostawiał wiele do życzenia. Sprytny obrońca kwestionował obecność na sali jednego ze śledczych:

 

– Obrona wnosi o stwierdzenie z urzędu, że przez cały czas rozprawy był obecny na sali śledczy i to na podium, to jest na miejscu tuż obok Trybunału. Ta obecność mogła wpłynąć niekorzystnie na zeznania świadków – wystąpił z wnioskiem.

W czasie rozprawy wyszło na jaw, że badanie przez policję miejsca przestępstwa, a potem zabezpieczenie znalezionych śladów mogły budzić duże zastrzeżenia. 20 maja dokonano oględzin wnętrza domu Palucha, po czym drzwi wejściowe zostały zabite gwoździami. Śledczy liczyli, że skutecznie zabezpieczy to ślady. Tymczasem kilka godzin później w obejściu pojawiła się Marianna Frontczakowa z Marcinem Herjanem. Odbili drzwi i wzięli się za gospodarowanie. Świeżo wymytą siekierą Marcin rąbał drewno… Nic więc dziwnego, że późniejsze badanie prawdopodobnego narzędzia zbrodni nie dało żadnych wyników.

W głowie nie mieści się także to, co opowiadał jeden z mieszkańców Dłubni. Mężczyzna zeznał, że 22 maja, kiedy policja przeszukiwała koryto rzeki, on postanowił przyjrzeć się wozowi Palucha. Zauważył plamy, które według niego przypominały krew. Ślady te znajdowały się na bocznych i spodnich deskach. Widział je także na kołowrocie. Wyłamał więc kawałek deski i pokazał policjantowi. Ten jednak to zignorował, komentując, aby mu głowy bzdurami nie zajmował.

Co na temat Palucha powiedzieli biegli? Stwierdzili, że jest poczytalny, chociaż targają nim wielkie namiętności. Poćwiartowanie zwłok – przyjmując, że dokonał tego oskarżony – miało jedynie na celu ukrycie śladów zbrodni, a nie stanowi symptomu zboczenia. W dodatkowej odpowiedzi na pytanie obrońcy (postawione po wznowieniu już zamkniętego postępowania dowodowego) orzeczono jednak, że wykryto u Palucha rysy psychopatyczne: „U oskarżonego, jako osobnika o silnych namiętnościach i afektach, możliwa jest gwałtowna miłość i gwałtowna nienawiść. Jest wobec tego rzeczą możliwą, że oskarżony dał się ponieść afektowi”. Te słowa w pewien sposób przesądziły wynik procesu. Winę potwierdzały kolejne dowody, np. rzekome krwotoki z nosa oskarżonego, których ślady były w domu. Okazało się, że ta przypadłość nie nękała szewca, kiedy został osadzony w więzieniu. Śladów krwi nie znaleziono także na strychu, gdzie podobno sypiał.

Twarde łoże i ciemnica

Maciej Paluch został skazany na karę 15 lat ciężkiego więzienia, obostrzonego twardym łożem co miesiąc oraz ciemnicą każdego 15 maja, w rocznicę popełnienia zbrodni. Obrońca szewca składał zażalenia i odwołał się od tego wyroku. 2 marca 1928 roku Sąd Najwyższy obniżył wyrok do 12 lat, zachowując identyczne obostrzenia.

Karę odbywał w więzieniu w Wiśniczu Nowym. W 1931 roku napisał prośbę o ułaskawienie do Prezydenta RP Ignacego Mościckiego i przyznał się do zabójstwa żony. Nie otrzymał go. Zmarł 9 lipca 1960 roku jako żebrak pod kościołem św. Marka w Krakowie.

 

Anna Kotowska

< 1 2 3 4

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]