Wyrok za zabójstwo w Zakładzie Karnym w Czarnem. Więzień skazany na dożywocie za zamordowanie kompana z celi
24 czerwca 2020
37-letni Sławomir B. ma na koncie drugą ofiarę. Pierwszą była uduszona przez niego kobieta. Za to w 2010 roku poznański sąd skazał go na dożywocie. Skazany trafił do celi Zakładu Karnego w Czarnem. 11 kwietnia 2016 roku udusił po raz drugi. Tym razem współwięźnia, 57-letniego Henryka W.
Jak donosi portal GP24.pl stało się to, gdy część więźniów poszła do pracy, część strażnicy prowadzili do lekarza psychiatry, który wtedy przyjmował w pawilonie. W celi numer 23 pozostali tylko dwaj więźniowie. Spokojny i bezkonfliktowy Henryk W. i agresywny, z założoną kartą samobójcy Sławomir B.
Według Prokuratury Okręgowej w Słupsku dwaj osadzeni pokłócili się o tytoń. Henryk W. nie chciał się nim podzielić z oskarżonym. W odwecie Sławomir B. najpierw użył ostrego narzędzia własnej produkcji. Próbował nim pociąć Henryka W. Następnie przewrócił go i zaczął dusić. Pokrzywdzony stracił przytomność. Po tym Sławomir B. usiadł na łóżku. Wtedy do celi wszedł oddziałowy, który miał go zaprowadzić do lekarza. Strażnik zauważył, że z pomieszczenia sanitarnego wystają buty. Ciało Henryka W. było przywalone wyrwanym zlewem i leżała na nim reklamówka, a na podłodze kawałki rozbitego słoika. Sprawca wyznał, że „666 Lucyfer kazał mu to zrobić”. Naocznych świadków brak, a Sławomir B. wyglądał tak, jakby sam sobie rozmazał krew na twarzy.
Tymczasem oskarżony twierdzi, że to Henryk W. był napastnikiem. Rzekomo wyrwał porcelanowy zlew i zaatakował go odłamkiem. A on tylko się bronił. Później myślał, że strażnicy uratują Henryka W. i modlił się, by ofiara przeżyła.
Podczas pierwszego procesu przed Sądem Okręgowym w Słupsku prokuratura żądała dożywocia. Obrona sugerowała, że mogło dojść do ataku ze strony ofiary na polecenie innego więźnia, który rządził w celi. Natomiast Sławomir B. działał w obronie koniecznej.
W lutym 2019 roku sąd uznał, że to Sławomir B. był napastnikiem. Jednak nie skazał recydywisty na dożywocie, lecz na karę 25 lat więzienia, ponieważ było to zabójstwo z zamiarem ewentualnym, a nie – popełnione z premedytacją. Sąd wówczas orzekł też, że przedterminowe zwolnienie warunkowe Sławomir B. może uzyskać dopiero po 20 latach odbywania aktualnie orzeczonej kary.
Wyrok zaskarżyła prokuratura i obrona. W listopadzie 2019 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił wyrok, ale tylko w zakresie kary. I w tej części we wtorek ponownie rozpoznał sprawę Sąd Okręgowy w Słupsku.
– Henryk W. wyrwał ze ściany zlew i powiedział, że ma zlecenie, żeby mi gardło poderżnąć – Sławomir B. wciąż utrzymywał tę linię obrony. – On ćwiczył na siłowni. Był silny. Nie mogłem sobie z nim poradzić. To trwało z pół godziny. Złapałem go za szyję. Zrobił się siny. Myślałem, że zostanie odratowany. Gdybym nie zareagował szybko, to już by mnie tu nie było. Wszystko prawda, co pan przeczytałeś – tak zwracał się do sądu Sławomir B., gdy sędzia Jacek Żółć odczytywał mu poprzednie wyjaśnienia.
W mowach końcowych prokurator Robert Firlej domagał się dożywocia, a obrońca Artur Ziąbka uznania, że oskarżony działał w obronie koniecznej, a jeżeli nie, to uznania, że wina oskarżonego nie była tak drastyczna. Sąd jednak zgodził się z prokuratorem Sławomir B. został nieprawomocnie skazany na karę dożywocia.
Po usłyszeniu wyroku oskarżony usiadł i zaczął tłuc głową w ławę.
– W ocenie sądu oskarżonego należało jednak wyeliminować na dłużej niż na 25 lat ze społeczeństwa, ponieważ jest osobą niepoprawną. Odbywając karę dożywotniego pozbawienia wolności dopuszcza się po raz wtóry takiego samego czynu – uzasadniał sędzia Jacek Żółć, argumentując, że oskarżony może się ubiegać o zwolnienie warunkowe. – Przed oskarżonym trzeba się zabezpieczyć na dłużej, aby nikomu więcej krzywdy nie wyrządził.
Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: GP24.pl