Dwaj bracia niczym zawodowi aktorzy grali role niesłusznie oskarżonych, zrozpaczonych dzieci, które straciły rodziców. Prawda okazała się przerażająca
17 sierpnia 2020
Bracia Menendez nie mieli zamiaru się poddawać. Umiejętnie odgrywali role niewinnie oskarżonych młodych ludzi. Gdy 26 marca 1990 roku po raz pierwszy stanęli przed sądem w celu odczytania aktu oskarżenia, nie wyglądali na sprawców podwójnej zbrodni, a tym bardziej zbrodni popełnionej na własnych rodzicach. Mieli już za sobą pierwsze dwa tygodnie spędzone za kratami, nie widać jednak było na nich najmniejszych śladów cierpień związanych z uwięzieniem.
Wręcz przeciwnie: swoim zachowaniem Lyle i Erik dawali do zrozumienia, że są w doskonałych humorach i wkrótce dołączą do zebranych licznie na sali sądu miejskiego w Beverly Hills krewnych i znajomych, rzecz jasna – na wolności. Weszli na salę z podniesionymi głowami, jak aktorzy z popularnych seriali telewizyjnych. Choć ręce mieli skute kajdankami, szli pewnym i dziarskim krokiem, ubrani w najlepszego gatunku spodnie, koszule i obuwie z kolekcji nabytej w okresie słynnego szaleństwa zakupów wkrótce po śmierci rodziców. Podczas procedury wymieniali z widownią uśmiechy i gesty. W pierwszym rzędzie ław dla publiczności siedziały ich dziewczyny – Jamie Pisarcik i Noelle Terelsky, a także Mark Heffernan, trener tenisowy Erika. Zebrała się cała rodzina, wszyscy wujowie i ciocie, wśród której prym wiodła babcia Maria Menendez, matka zgładzonego Jose.
Bracia nie tracili dobrego humoru, gdy sędzia Judith Stein rozpoczęła odczytywanie aktu oskarżenia. Ta starsza kobieta znana była z powodu niskiego wzrostu oraz z monotonnego, nosowego głosu, toteż bracia w sposób rzucający się w oczy robili sobie z niej kpiny i nie spoważnieli nawet wtedy, gdy z jej ust padły złowieszcze zdania: – Zostaliście postawieni w stan oskarżenia o wielokrotne morderstwo z pobudek finansowych, popełnione z premedytacją, z zaskoczenia, z użyciem broni palnej. Grozi wam za to kara śmierci. Jak reagujecie na oskarżenie?
– Jestem niewinny – stwierdził Erik dziarskim głosem.
– Jestem niewinny – powtórzył starszy brat.
Po czym odwrócili się w stronę ław dla publiczności i przesłali uśmiechy swoim dziewczynom.
Najdłuższy proces
Było to jednak pierwsze i ostatnie przedstawienie w wykonaniu braci Menendez na sali sądowej. Gdy następnym razem pojawili się w sądzie, mieli kredowobiałe, przerażone twarze, a na sobie kombinezony więzienne, zamiast modnej i luksusowej odzieży. Obydwaj wyglądali na schorowanych. Spędzili już w odosobnieniu trzy lata. Aż tyle czasu zajęły prace przygotowawcze i wstępne potyczki proceduralne pomiędzy zespołami obrońców i oskarżycieli.
Lyle i Erik spędzili ten długi czas w oddzielnych celach aresztu hrabstwa Los Angeles. Tego samego aresztu, gdzie przed nimi oczekiwali na proces seryjny morderca Richard Ramirez zwany Nightstalkerem oraz czarnoskóry gwiazdor futbolu O. J. Simpson, oskarżony o podwójne morderstwo na żonie i jej kochanku. Posiłki spożywali w swoich celach i tylko trzy razy w tygodniu mogli korzystać z godzinnego spaceru. Reżim więzienny odbił się najbardziej niekorzystnie na młodszym z braci. Erik miał myśli samobójcze. Lekarze przepisali mu środki psychotropowe. Odwiedzał go ksiądz i psychiatra. W rozmowach z nimi Erik zaczął po raz pierwszy ujawniać skandaliczne fakty z życia rodzinnego, które stały się podstawą taktyki obronnej, zastosowanej na procesie przez adwokatów braci.
Postępowanie sądowe przeciw braciom Menendez trwało z przerwami ponad sześć lat. Odbyły się dwa procesy. Pierwszy, zakończony 13 stycznia 1994 roku: ława przysięgłych po szesnastu dniach obrad nie osiągnęła jednomyślności, co uniemożliwiło wydanie wyroku.
Drugi, trwający od sierpnia 1994 roku do marca 1996 roku zakończył się uznaniem Lyle i Erika winnymi podwójnej zbrodni na rodzicach i wyrokiem skazującym na karę dożywotniego więzienia, bez prawa do ubiegania się o przedterminowe zwolnienie warunkowe.
Podczas pierwszego i drugiego procesu stanowisko prokuratora było jasne i precyzyjne: bracia Menendez zbrodnię na rodzicach zaplanowali z premedytacją. Starannie utkali skomplikowaną sieć okoliczności prowadzących do zbrodni: zakupili broń, posługując się skradzionym dokumentem, przygotowali fałszywe alibi, udawali rozpacz w chwili przyjazdu policji na miejsce morderstwa. Po zgładzeniu rodziców wymazali z pamięci komputera dokumenty rodzinne świadczące o narastającym konflikcie, w tym przypuszczalnie najnowszą wersję niekorzystnego dla nich testamentu. Najęli w tym celu eksperta, by się upewnić, że po testamencie nie pozostał ślad na twardym dysku komputera.
W świetle tych faktów wersja obrony, że Lyle i Erik działali w obronie własnej nie odpowiada rzeczywistości. Bracia Menendez nie musieli działać w obronie własnej, bo trudno posądzać ich oddanych i szczodrych rodziców o złe zamiary wobec synów.
Do obrony „chłopców”, bo tak Ameryka traktowała do końca sympatycznych i przystojnych młodych ludzi, rodzina zaangażowała trzyosobowy zespół adwokatów, na czele z panią Leslie Abramson, gwiazdą amerykańskiej palestry. Słynie ona do dziś jako adwokat, który nie przegrywa procesów, choć sprawa braci Menendez podważyła prawdziwość tego mniemania. Podczas pierwszego procesu broniła tylko Erika, za co zażądała honorarium w wysokości 750 tysięcy dolarów! Nadwątliło to poważnie majątek pozostawiony przez Jose i Kitty.
W rezultacie jednego z najdłuższych procesów Ameryki, cała fortuna wypracowana w niemałym trudzie przez Jose Menendeza, poszła na obronę jego morderców. Już choćby z tego powodu program życiowy ambitnego imigranta z Kuby poniósł całkowite fiasko, zdobyte przez niego miliony zostały zmarnowane na nieskuteczną obronę wyrodnych synów.