Dzięki swej niezwykłej przedsiębiorczości zarobiła w ciągu 4 lat ponad 23 mln zł. W 1957 roku przeciętne wynagrodzenie miesięczne wynosiło 1279 zł
28 marca 2019
Sprawa Husiatyńskiej zaczęła się od aresztowania kilku celników na Okęciu. Byli podejrzani o pomoc w przemycie na pokładzie rejsowego samolotu do Wiednia cennego XVI-wiecznego obrazu pędzla Carracciego pt. „Uzdrowienie wzroku Tobiaszowi”. Kiedy milicja wpadła na trop sprawy, wszczęto śledztwo.
Podczas przesłuchania wyszło na jaw, że pracownicy LOT-u i celnicy założyli nielegalną spółkę, która okazała się być bardzo intratna. Jej biznesowy profil to przyjmowanie łapówek za pomoc w przemycie towaru za granicę lub wpuszczenie do kraju paczek bez opłaty celnej.
W toku śledztwa podejrzani ujawnili nazwiska swych klientów. Na tej liście na czołowym miejscu znajdowała się Stefania Husiatyńska z małego miasteczka S. na południu Polski. Nie interesował ją przemyt dzieł sztuki do Wiednia, gdzie na tego rodzaju towar czekał znany w mieście antykwariusz B., Polak żydowskiego pochodzenia. W latach 70. jego nazwisko wypłynie w wielkim procesie Witolda Mętlewicza, który nielegalnie wywiózł z Polski dzieła sztuki o wartości 8 mln 600 tys. zł. Klientka z S. otrzymywała pocztą lotniczą ze Stanów Zjednoczonych kilkusetkilogramowe paczki z syntetycznym materiałem, tzw. nylonem. W następstwie przekupienia celników, a także magazyniera portu lotniczego, adresatka przesyłek albo wnosiła bardzo zaniżone koszty celne, albo odbierała towar, nie płacąc ani grosza. Po 4 latach uprawiania tego procederu do jej domu w S. zapukała milicja…
Rozprawy „królowej nylonu” w warszawskim Sądzie Wojewódzkim toczyły się od 25 marca do 11 kwietnia 1958 roku.
Były bardzo nagłośnione w mediach. Relację zamieściła również Polska Kronika Filmowa. Oskarżał prokurator Eugeniusz Wojnar, specjalizujący się w przestępstwach gospodarczych, „godzących w podwaliny socjalistycznego ustroju”, jak to określał ówczesny kodeks karny. Kilka lat później wsławi się wydaniem wyroku śmierci na Stanisława Wawrzeckiego w tzw. aferze mięsnej.
Naprzeciwko oskarżyciela publicznego siedziało 23 obrońców. Adwokatem Stefanii Husiatyńskiej był znakomity prawnik Jerzy Nowakowski. Miał opinię bardzo skrupulatnego w wyszukiwaniu argumentów na korzyść swoich klientów. Opowiadano, że akta sprawy sądowej, nad którymi się pochylał, były po kilku dniach upstrzone różnymi tajemniczymi znaczkami w trzech kolorach. W tak zaszyfrowany sposób kreślił linię obrony.
Na pierwszym miejscu akt oskarżenia zarzucał Husiatyńskiej przestępstwa dewizowe zagrożone nawet dożywociem. Polegały one na „dokonywaniu bez zezwolenia obrotu wartościami dewizowymi na zlecenie cudzoziemca dewizowego”. Wartościami dewizowymi miały być w tym przypadku pieniądze uzyskane ze sprzedaży przysyłanych towarów. Za cudzoziemca dewizowego prokurator uważał Juliana Hulaka, obywatela USA.
Ponadto Stefania Husiatyńska stanęła przed sądem pod zarzutem wręczania łapówek – w sumie 150 tys. zł – za obniżenie cła od zagranicznych przesyłek.
Jak obliczył prokurator, oszukała ona państwo na kwotę 360 tys. zł.
W wyjaśnieniach składanych przed sądem – podobnie zresztą jak w śledztwie – oskarżona nie przyznawała się do winy. Twierdziła, że dawała „koperty” magazynierowi na Okęciu w zamian za możliwość przejrzenia zawartości paczek. Chciała sprawdzić, czy towar jest dobrej jakości. W przeciwnym razie nie odebrałaby ciężkiej przesyłki, zwłaszcza że trzeba było ją zawieźć do domu oddalonego o ponad 260 kilometrów.
Magazynier zaprzeczył jej słowom – przyznał się do brania łapówek za wydanie towaru z pominięciem kontroli celnej.
Również oskarżeni celnicy potwierdzali, że w porcie lotniczym uprawiano celną wolnoamerykankę. Tyle tylko, że jeden obwiniał drugiego.
Poznaj działania „Królowej nylonu” i sięgnij po „Detektywa Extra” 1/2019
Więcej interesujących tekstów kryminalnych znajdziesz w najnowszym wydaniu kwartalnika „Detektyw Extra–Kryminalny świat PRL-u” nr 1/2019 w sprzedaży do 22 kwietnia 2019 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.