Egzaminy na prawo jazdy nie należą do najłatwiejszych. To jednak nie powód, żeby w niekontrolowany sposób rozładowywać frustrację
5 września 2017
„Nie złamała żadnych przepisów, jechała prawidłowo, ale wiedzieliśmy, że nie ma uprawnień”. To nie był dobry dzień dla 26-letniej mieszkanki Zabrza (woj. śląskie), która wracała z Bytomia, po egzaminie na prawo jazdy.
Było to pierwsze podejście kobiety do egzaminu. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Ostatecznie, kursantka oblała jednak część praktyczną. Rozczarowana, z płaczem wybiegła z „elki” i wsiadła za kierownicę zaparkowanego w pobliżu samochodu, po czym… odjechała.
Zaskoczony egzaminator natychmiast poinformował o tym fakcie policję. Funkcjonariusze przyznali, że podczas „ucieczki” z pechowego placu WORD, kobieta nie złamała żadnych przepisów, jednak z powodu braku uprawnień do kierowania pojazdem musiała zostać zatrzymana. Kursantka dostała mandat w wysokości 500 złotych oraz nakaz pozostawienia samochodu na poboczu i odebrania go z osobą posiadającą prawo jazdy. Wedle prawa zabrzanka popełniła jedynie wykroczenie.
Anna Rychlewicz