Na scenie tancerze dokonują prawdziwych cudów. Jak wygląda prawdziwe życie w teatrze Bolszoj, kiedy na scenie opada kurtyna, a widownia pustoszeje?
26 lutego 2018

Po zwolnieniu Wołoczkowej z teatru Bolszoj w jej obronie stanął ówczesny rosyjski minister pracy, który twierdził, że takie rozwiązanie było nielegalne. Czy rzeczywiście? To miał już rozstrzygnąć sąd. Zrobił to błyskawicznie, bo już w listopadzie 2003 roku (wypowiedzenie wręczono jej we wrześniu). Wyrok, który zapadł, był po myśli tancerki. Sąd nakazał przywrócić ją do pracy i wypłacić odszkodowanie w wysokości 6,5 tys. dolarów.
Wracając do politycznych aspiracji tancerki, Wołoczkowa stała się jedną z gwiazd Jednej Rosji. Swoją decyzję nazwała ratowaniem życia. Z politycznego „romansu” zrezygnowała w 2011 roku, nie wspominając zbyt dobrze partyjnej przygody. Ponieważ opinia publiczna nadal obserwowała jej poczynania, Jedna Rosja ustosunkowała się do decyzji primabaleriny wydając oświadczenie: „Kobiety, jak dzieci, są skłonne do zmiany nastroju. W tym sensie Anastazja Wołoczkowa jest prawdziwą kobietą”. Co ciekawe, następnego dnia telewizja miała emitować show poświęcone 35. urodzinom gwiazdy, ale program zdjęto z anteny. Zdaniem bohaterki, stał za tym sam Władimir Putin.
Primabalerina zawitała także na występy do naszego kraju w 2013 roku.
Przeprowadzono z nią wywiad. Zapytana o wydarzenia sprzed 10 lat i atmosferę towarzyszącą zwolnieniu powiedziała:
– Kiedy kierowałam sprawę do sądu, grożono mi śmiercią. Przychodzili do mnie ludzie z nożem, kazali wycofać pozew, a dyrektor snuł intrygi. Zwrócił się do artystów teatru, aby podpisali pismo przeciwko mnie, że nie chcą ze mną tańczyć, że jestem za gruba i za ciężka. To było naprawdę okropne.
W czasie wizyty w Polsce nieznani sprawcy ostrzelali jej dom, pobili męża i okradli sejf. Uznano, że był to klasyczny napad rabunkowy, chociaż wiele osób łączyło to wydarzenie z działalnością polityczną artystki. Tym bardziej, że zaczęła ostro wypowiadać się na temat działań Rosji w Ukrainie.
Anna Pacuła