To jedno z najcięższych i najbrutalniejszych w Wenezueli, chociaż ten kraj i tak słynie z najbardziej „niebezpiecznych” więzień w Ameryce Łacińskiej. La Sabaneta, jak wszystkie tamtejsze więzienia, jest mocno przeludnione  – 15 tysięcy miejsc zajmuje 25 tysięcy skazanych.

Tłok jest tak duży, że więźniowie śpią w hamakach zawieszonych w celi lub na korytarzach. Nie trzeba mówić, że taka miejscówka przypada najsłabszym.

Za murami bardzo często dochodzi do walk między przestępcami. Porachunki doprowadzają co roku do śmierci kilkudziesięciu osadzonych (według organizacji Venezuelan Priston Observatory, w wenezuelskich więzieniach każdego roku ginie ponad 500 osób). Ranni liczeni są w setkach. W 1994 roku miała tam miejsce strzelanina, w której zginęło 108 osób. Mocno skorumpowani strażnicy nie potrafią zapanować nad tłumem. Właściwie jest to niemożliwe, ponieważ na jednego funkcjonariusza przypada 150 osadzonych. To oni dostarczają więźniom broń, umożliwiając więziennym mafiom prowadzenie dobrze prosperujących interesów na terenie więzienia. Starcia są niezwykle brutalne, jak to z września 2013 roku, kiedy podczas zamieszek zginęło co najmniej 16 osób. Niektórym ofiarom odcięto głowy i inne części ciała.

Pobyt w tym miejscu oznacza nieustanną walkę o życie.

Niedostatek jedzenia, fatalne warunki sanitarne oraz brak opieki medycznej (o prawnej nie wspominając) sprawiły, że za murami La Sambanety zapanowała epidemia cholery, w wyniku której zmarło 700 osadzonych!

Anna Pacuła

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]