W XVIII-wiecznej Francji utrzymanki luksusowe dostępne były tylko dla warstw uprzywilejowanych; członkowie tej klasy społecznej drogo płacili za wyszukane usługi erotyczne. Dla pozostałych, ale też zamożnych, urządzono renomowane domy publiczne, które działały w pewnej konspiracji. Wzorowały się one na paryskim zakładzie pani Gourdan usytuowanym przy ulicy du Deux Portes.

W centralnym punkcie tego przybytku był salon, zwany „serajem”; tu klienci mogli dokonywać wyboru damy, z którą następnie udawali się do zacisznego gabinetu. Zgrupowane w salonie panie uwidaczniały swoje wdzięki i przedstawiały swe zalety w różnych specjalnościach; nawet sadomasochiści znajdowali coś dla siebie. Nie zapomniano i o „podglądaczach”; specjalnie przystosowane pomieszczenia dawały im możliwość oglądania tego co się dzieje w sąsiednich pokojach.

Podobne „jaskinie rozpusty” rozmnożyły się jak grzyby po deszczu, zwłaszcza w drugiej połowie XVIII wieku nie tylko we Francji. Modne stały się też w Anglii, gdzie przynosiły krociowe zyski. Ogromną popularność zyskała w tym kraju sieć luksusowych domów publicznych niejakiej panny Farkland, która potrafiła zdobyć bogatą klientelę właśnie dzięki różnym „specjalnościom”: oferowano także prostytutki męskie dla panów i dla pań. I w Paryżu, i w Londynie przywiązywać zaczęto ogromną rolę do reklamy, wydając swoiste erotyczne przewodniki, z charakterystyką wybranych dziewcząt wraz z podaniem ceny. Odnowiono też tradycję średniowiecznych łaźni, w których można było zaznać również erotycznych rozkoszy.

     Domów publicznych dla ludzi średnio zamożnych było niewiele; rozwinęły się za to inne formy płatnego świadczenia usług seksualnych, bardziej indywidualne.

Dla uboższych niewiast, które rzadko mogły zrobić jakąś godną uwagi karierę – status dziewczyny publicznej zapewniał i tak lepsze warunki życia niż kilkunastogodzinna harówka w manufakturze, szwalni lub na domowej służbie, bo tylko takie możliwości wchodziły w grę. W tych „suterenach płatnej miłości” panowała ogromna konkurencja, dlatego niektóre prostytutki dorabiały sobie kradzieżą; inne wprost wchodziły w konszachty z przestępcami. Większość jednak działała tylko na jednym polu: uprawiała płatny seks w swoich pokoikach bądź w ustronnych miejscach.

 

Również uliczne prostytutki były w tym czasie niezwykle aktywne. W Londynie grupowały się na „wielkim placu Wenery”, jak popularnie nazywano plac Covent Garden i jego okolice; ich rzesze – jak to obrazowo określił jeden z pamiętnikarzy –„mogłyby zaludnić potężną kolonię”. Wyróżniały się wśród nich dziewczęta kolorowe z zamorskich krajów, sprowadzane tu czasem przymusowo. Podobnie było w Paryżu, gdzie niektóre domy publiczne zatrudniały bardzo urozmaicony rasowo personel.

Stanisław Milewski

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]