Jest jednym z nas. Zapewne jest człowiekiem godnym zaufania i lubianym. Całkiem możliwe, że to wasz sąsiad, przyjaciel, bliski krewny – cz. 1/6
22 grudnia 2018
Kto wie, może pracuje w prestiżowym zawodzie, wzbudza szacunek jako prawnik, nauczyciel, strażak. A może jest robotnikiem zakładów Boeinga, czy facetem z sąsiedniego podwórka, z którym w sobotni wieczór chętnie wypijamy piwo na ganku naszego domu?
Była wiosna 2004 roku i miasto Wichita, w stanie Kansas, znów żyło w strachu przed seryjnym mordercą znanym jako BTK. Gazety i lokalne stacje telewizyjne ekscytowały się jego powrotem. Pierwszego, szokującego mordu dokonał dokładnie trzydzieści lat wcześniej. Wybierał na swe ofiary przypadkowych ludzi, a potem zamilkł i zniknął. Trwał w uśpieniu przez wiele lat, podniecając się bezsilnością polujących na niego detektywów, snujących domysły na temat jego odejścia. Zmarł naturalną śmiercią, czy może zginął tak jak żył, w środowisku zbrodni? Nawrócił się, błaga Opatrzność o wybaczenie najcięższych grzechów, jakie może popełnić człowiek, czy też siedzi w więzieniu, pokutując za jakieś pośledniejsze przestępstwa? Postradał zmysły i za kratami zamkniętego zakładu psychiatrycznego walczy z demonami podsuwającymi mu przed oczy obrazy zbrodni?
BTK, choć bardzo poważnie traktował to co o nim mówiono, bawiły te domysły. Tak, był jednym z nich, godnym zaufania i lubianym sąsiadem, jak domyślali się w swoich artykułach dziennikarze lokalnych gazet. W marcu 2004 roku postanowił znów zapanować nad stanem świadomości mieszkańców Wichita. W piwnicy swego domu sporządził przesyłkę, zawierającą kilka dowodów nigdy nieprzypisywanych mu zbrodni. Tak, żyje, ma się doskonale i kpi sobie ze wszystkich. Domaga się uwagi i szacunku. Mało kto bowiem potrafi tak jak on wybić się ponad przeciętność i dać sobie przywilej decydowania o życiu i śmierci!
Tragedia rodziny Otero
W wyjątkowo mroźny dzień 15 stycznia 1974 roku piętnastolatek, Charlie Otero, niemal biegiem wracał ze szkoły. Chłopiec był w doskonałym nastroju. W domu czekali rodzice i dwoje rodzeństwa. Dom ciągle był dla Charliego podniecającą zagadką. Do cichej i bezpiecznej dzielnicy Park City wprowadzili się zaledwie kilka miesięcy temu. Chcieli, by ten niewielki, drewniany dom był ich własnym miejscem na ziemi na długie lata.
Chłopiec otworzył kluczem frontowe drzwi. Ku jego zaskoczeniu, nikt nie wybiegł na jego powitanie, nikt nie odpowiedział na wołanie „Czy jest tu kto?!” Cisza, całkowita cisza, a przecież zawsze witały go odgłosy rodzinnego życia i szczekanie psa. „No właśnie, gdzie jest Lazy”? – pomyślał Charlie wbiegając do sypialni rodziców. I wtedy przerażenie odebrało mu oddech.
Na podłodze, z frontu małżeńskiego łoża, leżał z twarzą wciśniętą w dywan jego ojciec, 38-letni Joseph. Wprawnie założone więzy z linki mocno splatały jego dłonie i stopy. Na łóżku leżała Julie, matka Charliego, młodsza od męża o cztery lata. Podobnie jak Joseph miała związane ręce i nogi, a w ustach knebel. Oboje nie dawali znaków życia.
Charlie po chwili odzyskał świadomość. Pobiegł po pomoc do sąsiadów. Gdy sąsiad próbował zadzwonić na policję, okazało się, że telefon nie działa. Zbrodniarz musiał przeciąć przewody. Sąsiad wszczął alarm ze swego domu. Wkrótce nadjechały wozy patrolowe i ambulanse. Dom rodziny Otero zaroił się od policjantów. To oni znaleźli trzecią ofiarę napadu. Dziewięcioletni Joseph Junior leżał na podłodze sypialni chłopców, z rękami i nogami związanymi podobną linką, z głową owiniętą szczelnie czymś w rodzaju kaptura. Po bliskim przyjrzeniu się widać było trzy nałożone na głowę plastikowe worki. Dłuższą chwilę zajęło poszukiwanie siostry, jedenastoletniej Josephine. Policjanci obszukali pokoje, szafy i schowki, zanim zdecydowali się wejść do piwnicy. Gdy wrócili po kilku minutach, jeden z nich zasłonił usta i w panice wybiegł przed dom, gdzie chwyciły go konwulsje wymiotów.
Detektywi próbujący odtworzyć przebieg poczwórnej zbrodni nie mieli wątpliwości: Charlie może mówić o wyjątkowym szczęściu. Gdyby pozostał dłużej w domu, jak brat i siostra, podzieliłby tragedię reszty rodziny. Morderca wdarł się do środka pomiędzy godziną ósmą i dziewiątą rano, gdy chłopiec był już w szkole, a ojciec szykował się do odwiezienia młodszej dwójki dzieci na lekcje. Trochę dziwne, jak zabójca sobie z nimi poradził, bo cała rodzina Otero znana była z uprawiania sportów obronnych. Ojciec Joseph, z urodzenia Portorykanin, był emerytowanym instruktorem sił powietrznych Air Force i świetnym bokserem. Żona i cała trójka dzieci trenowała judo. Napastnik musiał użyć rewolweru jako narzędzia zastraszenia.