Na portalu www.wszczecinie.pl, latem 2016 roku, pojawił się bardzo intrygujący wpis. Autor, podpisujący się z imienia i nazwiska napisał: „Mieszkaliśmy w Szczecinie na ulicy Szczecińskiej, w poniemieckim domu. W drugiej części domu mieszkali Szambelanowie: szewc z żoną i dwoma małoletnimi córkami. Jedna z córek miała na imię Baśka, było to w latach od 1949 do 1952. Siostra pani Szambelanowej – Lucyna – miała znajomości w pewnej masarni w mieście (może na Niebuszewie). Kupowała tam wyroby z mięsa poza systemem kartkowym. Ci zdegenerowani rzeźnicy wpadli przez przypadek. W tej oficynie, wieczorem w pewnym mieszkaniu żona oznajmiła mężowi, że idzie do znajomej mieszkającej w drugiej klatce schodowej. Długo nie wracała. I w tym czasie na dłuższą chwilę została wyłączona elektryczność w tej części Szczecina. Zaniepokojony mąż poszedł do znajomej, ale tam jej nie zastał. Idąc na dół po schodach, zobaczył przez okno nad drzwiami do lokalu w środku w korytarza na wieszaku sukienkę taką samą jak jego żony. Lokal był zamknięty i było to tylne wejście do masarni. Dozorca budynku powiedział mężowi i wezwanej milicji, że gdy w domach zgasło światło, rzeźnicy przerwali pracę i poszli do kina. Milicja włamała się do środka. Na stole rzeźniczym leżała naga kobieta z odciętą głową. Było to ciało żony owego poszukującego jej męża. Rzeźników aresztowano w kinie. Okazało się, że kobieta weszła omyłkowo do nich przez drzwi od zaplecza, których zapomnieli zamknąć. Byli akurat w trakcie ćwiartowania ludzkiego mięsa. Nie mieli wyboru – musieli zamordować klientkę pozakartkowego handlu mięsem. Tę historię słyszałem od moich rodziców, często mówiono o niej wtedy w Szczecinie…”.

Leon Madejski

 

< 1 2 3 4

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]