Katastrofy PRL-u: tragiczny wypadek w Polskiej Nowej Wsi. Przeciążony dwupłatowiec rozbił się podczas pokazów lotniczych opolskiego aeroklubu
19 grudnia 2017
Szesnastego września 1984 roku w Polskiej Nowej Wsi organizowano festyn z okazji święta lotnictwa i czterdziestolecia PRL-u. Było dobrze po godzinie 17.00, kiedy główna atrakcja imprezy – dwupłatowiec An-2, po raz szesnasty wystartował z płyty lotniska Aeroklubu Opolskiego. Wzbił się na wysokość ponad trzydziestu metrów, przechylił na lewe skrzydło, stanął w pionie i… runął na ziemię. Na pokładzie znajdowało się dwudziestu czterech pasażerów. Powinno ich być dwunastu…
Pięć osób zginęło na miejscu. Pozostali trafili do szpitala przy ulicy Katowickiej w Opolu. Niestety, nie wszystkich udało się uratować. W wyniku obrażeń doznanych podczas katastrofy zmarło siedem osób. Jeden z mężczyzn ocalał razem z synem, ale stracił drugie dziecko i dziadka. Katastrofa rozdzieliła także na zawsze małżeństwo państwa S. Kobieta uszła z życiem, jej mąż nie. Pozostali którzy przeżyli, przeszli bardzo ciężkie leczenie i długą rekonwalescencję. Nie wszyscy odzyskali dawną sprawność.
Pierwsze komunikaty nadawane w telewizji 16 września informowały, że w tragicznym wypadku zginęła także załoga. Jednak ta, składająca się z dwóch pilotów, przeżyła. Zaraz po katastrofie aresztowano kierownika lotów – Włodzimierza Poleszczuka. Po przesłuchaniu został jednak zwolniony. Kto zawinił? Maszyna czy człowiek? Zaczęło się długie dochodzenie. Szybko okazało się, że samolot był sprawny.
Nagroda
Festyn z okazji święta lotnictwa i czterdziestolecia PRL-u wyznaczono na 16 września 1984 roku. Wydarzenia zaplanowano na lotnisku Aeroklubu Opolskiego Polska Nowa Wieś. Plan festynu, zatwierdzony licznymi pieczęciami i podpisami inspektorów, sekretarzy i innych ważnych osobistości, w tym pracowników Ministerstwa Komunikacji, zawierał dwanaście pozycji, w tym skoki spadochronowe, pokazy akrobacji samolotowej i loty dwóch samolotów w szyku.
Dwupłatowiec An-2 o numerze rejestracyjnym SP-AMK miał być główną atrakcją imprezy. Zwierzchnicy z Warszawy nie mieli pojęcia, że aeroklub będzie wykorzystywał samolot jeszcze w inny sposób. Po uiszczeniu odpowiedniej opłaty chętni mogli podziwiać Opole z lotu ptaka.
Oficjalnie, takiego punktu nie przewidziano w programie festynu. Natomiast w mieście i lokalnej prasie roiło się od informacji na ten temat. Przeloty nie były nowością. Aeroklub organizował je także we wcześniejszych latach. Zawsze cieszyły się powodzeniem. Dzięki nim aeroklub wspomagał swój budżet sporym zastrzykiem gotówki.
W dniu imprezy, bilety sprzedawano między godziną 12.00 a 13.00. Pierwsi pasażerowie wzbili się w niebo o 13.39. Planowano szesnaście lotów (o takiej liczbie zdecydował kierownik aeroklubu). Pracownice aeroklubu inkasujące gotówkę za loty sporządzały imienne listy pasażerów. Maszyna jednorazowo mogła zabrać na pokład dwunastu pasażerów. Organizatorzy spieszyli się, bo po zakończeniu festynu samolot trzeba było odstawić do Wrocławia. Jeszcze przed imprezą wyliczyli, że każdy przelot – łącznie z wejściem i wyjściem pasażerów na pokład powinien trwać 25 minut.
– Pięciominutowa wycieczka nad miastem kosztowała 500 zł – wspomina jeden z uczestników lotu. – Mimo że był to spory wydatek, chętnych nie brakowało. Ba! Dla wielu nie wystarczyło biletów. Niektórzy czekali do końca z nadzieją, że ktoś się rozmyśli albo nie będzie mógł polecieć…
Ostatni, szesnasty lot z pasażerami na pokładzie miał odbyć się po 17.00. O godzinie 17.20 w maszynie siedziało dwanaście podekscytowanych osób. Silniki już pracowały, kiedy nagle drzwi maszyny otworzyły się… Do środka weszło dwunastu żołnierzy, którzy pomagali przy festynie.
Widok Opola z lotu ptaka miał być nagrodą za ich pracę. Nie było dla nich miejsc siedzących, przycupnęli więc w ogonie maszyny w tzw. pomieszczeniu technicznym. Pilot nie miał pojęcia o pasażerach na gapę. Zorientował się, kiedy samolot już wystartował. Ogon strasznie ciążył.
– Wszyscy do przodu – zawołał pilot.
Żołnierze sumiennie wypełnili komendę i ogon raptownie podniósł się w górę…
Ludzie obserwujący samolot z ziemi myśleli, że to element akrobacji, gdy nagle maszyna runęła dziobem w dół. Pięć osób zginęło na miejscu, siedem kolejnych zmarło w szpitalu.
Dwa dni po katastrofie zwołano nadzwyczajne posiedzenie zarządu Aeroklubu Opolskiego. Padła propozycja podania się do dymisji. Wniosek odrzucono, stwierdzając, że byłoby to odczytane jako umywanie rąk i brak wsparcia moralnego dla pracowników aeroklubu. Na kolejnym posiedzeniu prezes Zarządu Głównego Aeroklubu PRL, generał brygady Władysław Hermaszewski powiedział: – W moim przekonaniu katastrofa nastąpiła w wyniku nadmiernego przeciążenia, przekraczającego dwukrotnie dopuszczalne normy oraz z powodu niewłaściwego rozlokowania pasażerów na pokładzie samolotu. W rezultacie zmieniła się charakterystyka organiczna samolotu, co spowodowało, że piloci nie byli w stanie opanować maszyny w powietrzu. Odpowiedzmy sobie jednak na pytanie, dlaczego na lotnisku nie znalazł się nikt, kto w porę zapobiegłby tej tragedii? Gdyby do dwuosobowego kajaka wsiadła czwórka ludzi, każdy obserwator wiedziałby, że kajak zatonie. Dlaczego więc nikt nie przewidział skutków wpuszczenia na pokład samolotu tylu pasażerów?
Dochodzenie
Prokuratorzy ustalili, że 8 września 1984 roku odbyła się narada pracowników aeroklubu w sprawie organizacji imprezy planowanej na 16 września. Omawiano szczegóły, m.in. kto jest za co odpowiedzialny (za przebieg pokazów, kierownik aeroklubu – Włodzimierz Poleszczuk; kierownikiem lotów miał być instruktor lotniczy – Zbigniew Wzorek). Ustalono także, że w utrzymaniu porządku będzie pomagać kilku żołnierzy. Wyznaczono też grupę czterech skoczków spadochronowych, którzy mieli wpuszczać pasażerów na pokład samolotu i po zakończeniu lotu odprowadzać w bezpieczne miejsce. Kierownik Poleszczuk miał decydować o liczbie lotów w dniu imprezy. 16 września podjął decyzję o wcześniejszym rozpoczęciu pokazów, aby zyskać czas na przeloty pasażerskie, które nie były legalne, co stwierdzono 1 grudnia 1984 roku. Główna Komisja Badania Wypadków Lotniczych sporządziła protokół w sprawie okoliczności i przyczyn katastrofy. Ustalono: Sprzedawanie biletów przez Aeroklub Opolski i odpłatne przewożenie pasażerów zakwalifikowało tę instytucję do nielegalnych przewoźników lotniczych, dokonujących bezprawnego przewozu lotniczego.